aleja tajemnic recenzja
aleja tajemnic recenzja
„Aleja tajemnic”
O

toczenie czternastoletniego Juana Diego bynajmniej nie należy do banalnych. Mieszka w meksykańskim miasteczku na wysypisku śmieci u człowieka, który potencjalnie może być jego ojcem, a przynajmniej jako jedyny jest chętny do wzięcia na siebie tej odpowiedzialności. Jego siostra, rok młodsza Lupe potrafi czytać w myślach i częściowo przepowiadać przyszłość, a matka jest miejscową prostytutką i cenioną sprzątaczką w zakonie Jezuitów. Ponadto Juan Diego może się poszczycić nadzwyczajnymi zdolnościami. Jako jedyne dziecko z wysypiska potrafi czytać, a każda książka jaką przyswoi zostaje mu w pamięci na zawsze, dając bezcenną wiedzę. Dzięki temu uczy się obcego języka i jako pięćdziesięcioczterolatek może nam opowiedzieć swoją historię.

John Irving porywa nas w niesamowicie inteligentną, wręcz zadymioną od tajemnic i zjawisk paranormalnych podróż przez życie cenionego pisarza. Bowiem to właśnie nim zostaje Juan Diego, kiedy udaje mu się dostać do Stanów Zjednoczonych. Jego zabarwione nutą kontrowersji powieści, sprawiają, że staje się rozpoznawalny zarówno w gronie intelektualnym jak i przez zwyczajnych fanów. Prawdopodobnie mimo sukcesu jego życie nie potoczyło się dokładnie tak jakby chciał. Nigdy się nie ożenił, nie ma dzieci ani żadnej innej rodziny. Można powiedzieć, że jest człowiekiem bardzo samotnym. Z powodu choroby sercowej zostaje zmuszony do zażywania leków, które znacznie przytępiają jego zdolność przeżywania. Tym właśnie możemy wytłumaczyć pewnego rodzaju transy, które porywają go do dziecięcych lat.

Fabuła książki jest dwupłaszczyznowa. Mamy teraźniejszość, w której Juan Diego odbywa senną podróż do Indonezji i lata jego dzieciństwa w Oaxaca, w otoczeniu maryjnych figurek, dymu wysypiska i książek.
Podróż do Indonezji naznaczona jest obecnością dwóch tajemniczych kobiet. Jak możemy się domyślać (choć bohater sam do tego nie dochodzi) pojawiły się już w dzieciństwie mężczyzny w dosyć niecodziennej i upiornej sytuacji. Co ma oznaczać ich pojawienie się w teraźniejszości? Tego nie wiemy aż do końca książki, ale niepodzielnie budzą one dreszcz niepokoju.
Indonezja przedstawiona piórem Irvinga zaskakuje swoją normalnością. Co prawda wszędobylskie gekony i tropikalny klimat nie należą do szczególnie nam bliskich, ale wszystko wydaje się uderzająco naturalne, dokładnie takie jak być powinno.
To tam Juan Diego dopuszcza się do eksperymentów z dawkami leków i między innymi to przez nie zupełne oderywa się od rzeczywistości. Można rzec odlatuje do przeszłości.

Retrospekcja w lata dziecięce kreuje najbardziej fascynującą część powieści. Specyficzna meksykańska kultura, tradycje, wierzenia i niezastąpiona w budzeniu przerażenia Lupe wciągają bez reszty. Fabuła łagodnie płynie do przodu, a czytelnik czekając na jakiś punkt kulminacyjny nawet się nie spostrzeże, że został wessany w sam środek wydarzeń. Porwany mentalnie i emocjonalnie do zupełnie nieprawdopodobnego świata. Gwar ulic, przemyślenia i bunt nastoletniej telepatki, bardziej i mniej życzliwe otoczenie dwójki dzieci, tak bardzo w Meksyku wyeksponowana religia i dzikie psy, które pojawiają się dosłownie wszędzie. Co tutaj najbardziej zasługuje na uznanie? Juan Diego choć odrobinę flegmatyczny tak bardzo ułożony w swoim jestestwie i jego naturalne godzenie się ze wszystkimi wybojami i zakrętami na jeszcze młodej drodze. A droga jest momentami bardzo nierzeczywista.

To mój pierwszy kontakt z Irvingiem. Mierząc sławę nazwiska spodziewałam się wiele, ale nie aż tak wiele. Właściwie znajduje się tu prawie wszystko, co tak bardzo kocham w powieściach. Uwielbiam poznawać historię bohatera od jego wczesnego dzieciństwa aż po kres dni (to również tendencja Kinga). Olbrzymia doza wyobraźni prowadzi nas przez mniej lub bardziej egzotyczne kraje (od Meksyku po Indonezję), ale nie daje poczucia czytania książki podróżniczej, a prawdziwy pogląd na życie. Autentyczność nieprawdopodobnych i nadprzyrodzonych zjawisk pozwala nam wierzyć, że coś takiego naprawdę mogło mieć miejsce. Różnorodność kulturowa, rasowa, wyznaniowa i poglądowa wręcz oszałamia świadomością jak wiele jest na świecie odmienności i mimowolnie zapada pytanie czy Ty Czytelniku jesteś gotowy na taką tolerancję?

Książkę jak najbardziej polecam. Dla miłośników Irvinga zapewne nie będzie zbyt wielkim zaskoczeniem, ale dla każdego fana prostej i jednocześnie porywająco inteligentnej fabuły okaże się prawdziwą perełką w kolekcji.

Moja ocena 9/10

Bienvenido wiedział, że stuknięty staruszek przeniósł się gdzieś indziej – gdzieś daleko lub dawno temu, a może jedno i drugie.

Agencja Reklamy Arte Studio