

„Amerykanin”
Historia podróży do Europy amerykańskiego biznesmena Christophera Newmana. Zakochuje się on w młodej wdowie Claire de Bellegarde. Jej arystokratyczna paryska rodzina, zszokowana manierami biznesmena, odrzuca oświadczyny. Gdy Newman odkrywa tajemnicę rodziny de Bellegarde, staje przed dylematem moralnym: czy wyjawić ją na światło dzienne, dając upust zemście, czy zachować dla siebie? Amerykanin to połączenie romansu, komedii, dramatu społecznego i realistycznej powieści obyczajowej. Henry James w mistrzowski sposób ukazał kontrast pomiędzy odmiennym sposobem życia czy umysłowością Amerykanów i Europejczyków w XIX wieku.
Henry James, amerykańsko-brytyjski pisarz działający w drugiej połowie XIX wieku, w swej twórczości zajmował się analizą społeczeństwa amerykańskiego i brytyjskiego. Można więc powiedzieć, że był znawcą narodów, z których się wywodził. Ciekawostką jest zatem, że w powieści „Amerykanin” konfrontuje on jakże swobodną w obejściu kulturę amerykańską z dziewiętnastowieczną francuską etykietą.
Christopher Newman, milioner, który majątku dorobił się na handlu postanawia zwiedzić Europę. Czas na podróż ma nieograniczony, podobnie jak ilość gotówki, którą bez żadnych skrupułów szasta. Pan Newman kupuje sobie liczne dzieła sztuki, zatrzymuje się w najwytworniejszych hotelach i bywa w najbardziej wystawnych salach na przyjęciach u europejskiej szlachty. Jego beztrosko płynące dni dobiegają końca, kiedy w paryskim Luwrze spotyka dawnego znajomego z czasów wojska, Toma Tristrama, który na stałe osiedlił się we francuskiej stolicy. Ten natychmiast zaprasza go do swojego domu chcąc przedstawić małżonkę. Newman z przyjemnością przystaje na propozycję nie zdając sobie sprawy do jakiej zguby doprowadzi go wścibska i nieco bezczelna pani Tristram.
Pani Tristram dowiadując się, że towarzysz męża gotowy jest do ożenku postanawia zabawić się w swatkę. Przedstawia mu córkę najszlachetniejszego i najdumniejszego francuskiego rodu de Bellegarde – Claire de Cintre. We wczesnej młodości wydana za starego szlachcica szybko owdowiała i oświadczyła sobie i swojej rodzinie, że nie chce już słyszeć o kolejnym zamążpójściu. Niezrażony tym Newman szybko porzuca plany podróżnicze. Zachwycony urodą zwiewnej, wytwornej i umiarkowanej w okazywaniu emocji madame de Cintre, stawia sobie za cel rychłe poślubienie jej.
Nie do końca wiedziałam czego się spodziewać po tej lekturze. Blurb podpowiedział mi historię miłosną, ale sama geneza książki, która początkowo wydawana była w odcinkach w bostońskim miesięczniku i renoma pisarza określanego jako Szekspira prozy, szeptały, że nie jest to jakieś tam romansidło. I nie jest. Jest to jedna z najciekawszych książek, jakie czytałam. James opisywał czasy w jakich żył, ale dla nas jest to odległa podróż do zupełnie innej epoki. I jakby przewidując ponadczasowość swojego dzieła autor skonstruował głównego bohatera w taki sposób, że oprowadza nas on, przedstawia nam wszystkie obyczaje i standardy ówczesnego świata. Sam zasiadając w pozycji obserwatora zapoznaje się z przepaścią, jaką tworzy amerykańska klasa wyższa i francuska warstwa ludzi szlachetnego pochodzenia.
Historia miłosna nie od razu wypływa na główny plan. Właściwie przez pierwszą połowę książki ledwie ją muskamy. Newman jest z siebie zadowolony, że nie dał się zaślepić miłości, że podziwia swoją wybrankę pod każdym względem, ale patrzy na ich przyszły związek zupełnie trzeźwo. Nie znajdziemy tu wielkich wyznań, śmiałych poczynań, ani nic nie wywoła rumieńca, jednak nie można powiedzieć, że w książce nic się nie dzieje. Przede wszystkim pierwsza połowa książki opisuje barwne życie milionera na tle wielkich przyjęć, spektakli operowych i bywania w towarzystwie markizów i książąt. Newman obserwuje to wszystko nie bez nutki ironii. Jego narodowość pozwala mu na dużą otwartość i swobodę bycia, podczas, kiedy Francuzi na szczeblu na jakim ich poznaje są śmiertelnie poważni, skryci i powściągliwi. Ich każde słowo jest wykalkulowane, a każdy uśmiech przemyślany. Stawia to wyraźną granicę pomiędzy frakcjami społecznymi i często bywa ujęte dosyć zabawnie.
Postacie drugoplanowe (jeden z największych atutów powieści), takie jak serdeczny Valentin, stara, groźna markiza de Bellegarde, czy występna panna Nioche tworzą tak barwną scenerię, że do ostatniej strony z ciekawością śledzimy się ich losy. Nikt nie zostaje zawieszony w próżni, wszystkie wątki są rozwinięte nienachalnie i zamknięte w odpowiednim momencie. Są dokładnie tacy jacy powinni być.
Dopiero po pierwszej połowie książki, kiedy Newman odkrywa jak bardzo madame de Cintre jest dla niego nieosiągalna, jego namiętność eksploduje z niespodziewaną siłą. Jest gotowy na wszystko, żeby tylko ją zdobyć i tym samym uratować z rąk zaborczej, bezdusznej rodziny. Prowadzi to do wielu melodramatycznych scen, które, jak należy podkreślić, nie są w żadnym stopniu tanie i wyświechtane. Poruszają i wzburzają swoją nieuchronną brutalnością.
Bardzo polecam tę zupełnie nieszablonową książkę nie tylko jako świetną lekturę, ale również ciekawe doświadczenie. Podróż do dziewiętnastowiecznego Paryża, jego pięknych strojów i najwyższej światowej kultury, malowniczych krajobrazów i imponującej architektury, ubrana w pełen ironii dowcip, mocno przywiązuje do bohaterów i jednocześnie porusza emocjonalnie. Książka pierwszy raz wydana w całości w 1877 roku operuje eleganckim, ale bardzo przystępnym słownictwem. Jednocześnie jest lekturą stosunkowo wymagającą. Jeśli ktoś liczy na lekki romans to zdecydowanie nie ta pozycja.
Moja ocena: 8/10
Musi pan pamiętać, że – jak mówi francuskie przysłowie – najpiękniejsza dziewczyna na świecie może dać tylko to, co ma.