

„Barbarzyńcy w Krainie Fetoru”
Co mogą zrobić dzieciaki, kiedy wakacje okazują się zbyt nudne? Krążą po okolicy, szukając przygody. W taki właśnie sposób banda pod dowództwem charyzmatycznych bliźniaków trafia do opuszczonej fabryki.
Fabrykę założył bardzo pracowity wynalazca, który nie do końca miał czas na detale takie jak prysznic, wynoszenie śmieci czy posiłek. Poszukując miejsca, w którym nikt nie zawracałby mu głowy takimi rzeczami stworzył równoległy świat. Krainę Fetoru, która kultywuje życie w jak największym brudzie, a kąpiele są karami za najcięższe przestępstwa.
Laboratorium, w którym zadziwiający wymiar został stworzony, zostaje niestety źle zabezpieczona. Dzieci baraszkując po opuszczonym miejscu przypadkiem uruchamiają teleport i przenoszą się do Fetoru.
Dla jednych to raj na ziemi, dla drugich największy koszmar. Bród, wszędzie walające się śmieci i smród zionący z każdego zakątka. Do tego mieszkańcy podejrzanie patrzący na czystych przybyszów. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że kraina nie jest najbardziej przyjaznym miejscem i banda musi uważać na każdym kroku. Co więcej ich pojawienie zwiastuje apokalipsę czystości, więc jeśli nie chcą doprowadzić do zagłady krainy muszą ją jak najszybciej opuścić. Problem w tym, że każdy z nich wylądował w zupełnie innej jej części.
Ciekawa jestem jak Wy zapatrywaliście się na pojęcie czystości w dzieciństwie. Ja kojarzę, że wieczorami ciężko było ze mnie zmyć przeżycia całego dnia 🙂
Do lektury podeszłam z niemałą ciekawością, ponieważ tematyka wydawała mi się oryginalna i zaintrygowała mnie sama konstrukcja opisanego miejsca. Kraina Fetoru podzielona jest na kilka regionów i każdy z nich jest zupełnie inny. W swojej raczej ponurej brzydocie posiada całkiem sporo jej odcieni.
Książka jest dosyć zabawna, choćby przez przewrotną logikę obywateli Fetoru. Wszystkie zasady higieny, jakie wyznajemy tam działają dokładnie odwrotnie. Porządne ubranie to takie jak najbardziej złachmanione. Dobrze prowadzony dom wygląda jak wysypisko śmieci, a brud za paznokciami jest powodem do dumy. Przy posiłku dobrze jest głośno bekać i rzucać na ziemię odpadki. Sami rozumiecie…
Wszak nie ma godności bez nieczystości!
Jest to typ komedii fantasy i jak na taką przystało rzeczywiście ma dużo zabawnych wątków, choćby żaby cierpiącej na wzdęcia. Jest dużo żartów sytuacyjnych, występujących punktowo, ale trzeba dodać, że jest to trochę obrzydliwy czarny humor. Na pewno nie polecam książki nikomu o słabym żołądku 😉
Niestety nie mogę jej również polecić dzieciom, przynajmniej ja moich dzieci do niej nie zachęcę. To krótka książeczka i opisuje całkiem zabawne przygody, ale jest przesiąknięta przemocą. Wiedziałam, że Fetor nie będzie taki mlekiem i miodem płynący, że na grupę przyjaciół będą zastawione liczne pułapki i trudne zadania, ale nie sądziłam, że na każdym kroku będzie im groziło śmiertelne niebezpieczeństwo. Dosłownie. Przez egzekucję, pożarcie przez kanibali, utonięcie w moczarach. I nie potrafiłam znaleźć w tym niczego zabawnego, choć się starałam. Nie rozbawiłoby mnie to nawet, gdyby to była książka dla dorosłych, bo te dzieciaki były autentycznie przerażone możliwością rychłej śmierci. Nie toleruję takiego mroku w dziecięcej lekturze.
Sama konstrukcja powieści również nie jest najlepsza. Wątki są zbyt długo rozwijane i błyskawicznie zakańczane. Końcowa scena praktycznie nie istnieje, byłam nią bardzo zawiedziona. Dało to efekt niedbałości i pośpiechu.
Morał miał być taki, że dbanie o czystość nie jest takie złe i oczywiście został osiągnięty. Nie sądzę, żeby dzieciaki jeszcze kiedykolwiek chciały zaznać takiego brudu. Jednak zabrakło mi lekkości i zewu przygody. A skoro ja nie dałam się rady odprężyć przy tego typu opowieści myślę, że dzieciakom byłoby jeszcze ciężej. Zdarza mi się to bardzo rzadko, ale nie polecam.
Moja ocena: 4/10
Jeśli się nudzisz, to dlatego, że nie robisz użytku ze swojej wyobraźni, a wtedy masz dwa wyjścia: albo zanudzisz się na śmierć, albo życie ześle Ci niespodziankę.