

„Ciemność płonie”
Katowice Główny to miejsce, przez które przewijają się dziennie tysiące ludzi. Większość pojawia się tam na moment, część została na znacznie dłużej. Bezdomni. Wybrani. Niegdyś mieli rodziny, pracę, wiedli mniej lub bardziej szczęśliwe życie. Dziś mają tylko siebie i stare, śmierdzące dworcowe hale. Wybrała ich bowiem Ciemność. Zapłonęła i nigdy już nie zgasła.Natalia ? studentka kulturoznawstwa ? w podzięce za pomoc oddaje starszemu mężczyźnie znalezioną w portfelu monetę. Nieświadomie bierze tym samym na siebie cudze przekleństwo. Już wkrótce i dla niej zapłonie Ciemność, zamieniając jej życie w horror. Ratunku może szukać tylko wśród podobnych sobie. Dworzec Katowice czeka?
Odrzućmy niemożliwe, a zostanie nam prawda, choćby i zupełnie do siebie niepodobna.
Nie spodziewałam się, moi drodzy. Przyznaję, że się nie spodziewałam. Książka w jakiś magiczny sposób przyciągała mnie okładką i tytułem jak ćmę przyciąga blask światła. Zawsze muszę porobić podchody zanim się rzucę na swoją zdobycz, więc od dobrego roku krążyłam niezmordowanie wokół „Ciemność… „.
Dlaczego trwało to tak długo?
Ponieważ książka w swoim pierwszym wydaniu jest już niedostępna nawet w LaBotiga, księgarni wydawnictwa SQN, a na Allegro wołali sobie za nią horrendalne sumy. Jak tylko dowiedziałam się o wznowieniu druku natychmiast zamówiłam ją w przedsprzedaży i dotarła do mnie dzień przed planowaną premierą.
Dlaczego (i właściwie czego) się nie spodziewałam?
Będąc szczera z Wami i ze sobą nie boję się grozy opartej na upiorach i innych potwornych bytach, jakimi raczy nas Jakub Ćwiek. Nie znalazłam jeszcze książki, w której wystraszyłaby mnie akcja z serii: BUU!!! Poznawszy Kubę od strony komedii z czarnym humorem nie podejrzewałam go o stworzenie odpowiedniego klimatu.
I teraz kajam się i przepraszam.
Chociaż potwory naprawdę mnie nie wystraszyły, klimat, jaki się utworzył po poznaniu wszystkich bohaterów zmiótł wszelkie wątpliwości.
…a gdy tylko zapada zmrok i światło gaśnie, żar tego ognia rozpełznie się po kuchni, pomknie wzdłuż ścian ku innym pokojom i wleje się do łóżek, pochłaniając drewniane stelaże, materace i pościel. Zaplącze się we włosy śpiących i wtargnie do ust, gdy zaczną krzyczeć. A potem zetnie ich białka w oczach i zmieni skórę w kawałki nadpalonego pergaminu wirującego w powietrzu niczym wyniesione podmuchem liście palone w ognisku.
Najgorsze, że nikt nie dostrzeże nawet jednego małego języka ognia. Bo to nie będzie już ogień. To Ciemność.
Nie chcę się jednak rozwodzić nad fabułą, bo żeby ją poznać wystarczy sięgnąć po książkę. Chcę opowiedzieć o niesamowitym zjawisku i fenomenie, który nie jest pierwszym takim przypadkiem, ale za to pierwszym, z którym stykam się osobiście. „Ciemność płonie” nie jest wymysłem wyssanym z małego palca autora.
Jakub Ćwiek przez około pół roku pomieszkiwał na Dworcu Głównym w Katowicach (zwanym umieralnią dla bezdomnych), gdzie wszedł w społeczność bezdomnych i „kupował” historie ich życia. Walutą była herbata, kanapka czy papieros. Dodatek do powieści „Opowieści dworcowe” przedstawia w kilku zdaniach te miesiące i pierwowzory bohaterów „Ciemność…”. Coś niesamowitego i chociaż sama w życiu bym się nie odważyła na podobny krok, godna podziwu wytrwałość i poświęcenie. Dworzec już nie istnieje, ale możemy go zwiedzić na łamach powieści.
Książka jest niczym innym jak prawdziwą przygodą (chyba mogę to tak nazwać) Kuby, ubraną w niepowtarzalną szatę jego fantazji. Prawdziwe postaci, prawdziwe wydarzenia i Ciemność, nieobca żadnemu bezdomnemu.
Muszę przyznać, że zaczęłam zupełnie inaczej spoglądać na żebraków kręcących się po ulicach. O ile nie jest to spity w sztok menel nabrałam świadomości, że ten człowiek nie urodził się na ulicy. Ma za sobą historię, przeżycia i doświadczenia, o których nie mogę mieć pojęcia.
Wracając do powieści ma to coś, co jest potrzebne do absolutnego wyssania otoczenia z miejsca, w którym aktualnie czytasz. Pozostajesz tylko ty i spisana historia. Klimat i atmosfera Dworca Katowice wpływa razem z wciąganym powietrzem, Ciemność parzy skórę, a, niepozostawiające wielkich nadziei, losy Natki przejmują bardziej niż można by się spodziewać. Nie brakuje oczywiście nutki przygody i niegrzecznego zadziora tak typowego w twórczości Ćwieka. Mieszanka tych wszystkich czynników tworzy nam coś niemieszczącego się w żadnych normach. Fascynujące obrazy, akcja wyciskająca powietrze z płuc i wręcz jaskrawy realizm w fikcji zasługuje na wielki pokłon uznania. Można by powiedzieć: Ćwiek, jakiego dotąd nie znaliśmy.
Moja ocena: 8/10
Gdy nastaje noc, parafrazując słowa Goi, budzą się potwory. Ale wystarczy trochę słońca, światła czy większe skupisko ludzi i jesteśmy już pewni, że facet z siekierą czatujący za kotarą to tylko wieszak na płaszcze, upiorna koścista dłoń skrobiąca w nasze okno to wyschnięta gałąź, a demon łypiący na nas z szafy to błyszczące guziki płaszcza.
„Tylko mi się zdawało” – myślimy i nie zastanawiamy się nawet, skąd wieszak się wziął akurat za kotarą ani jak to możliwe, że gałąź stuka nam w okno, chociaż najbliższe drzewo rośnie dwadzieścia metrów dalej.
autor Jakub Ćwiek
wydawnictwo Sine Qua Non
data wydania 18 marca 2015 (II wydanie)
liczba stron 320
gatunek horror / mimo wszystko dokument