

„Co dwie głowy, to nie jedna”
Gosia – bestsellerowa pisarka powieści obyczajowych i Maria – mistrzyni kryminału, nie darzą się sympatią. Powszechnie wiadomo, że nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. A ponieważ nikt nie zna przyczyny konfliktu wszyscy sądzą, że chodzi o rywalizację zawodową.
Wydawca, w dobie kryzysu twórczego ładuję Gosię w kiepską sytuację. Uznaje, że co dwie głowy, to nie jedna i wysyła ją w piękne Bieszczady, do ośrodka agroturystycznego Marii. Wspólnie mają napisać bestseller.
Anita Scharmach tworzy własny gatunek powieści. Nazwanie go zostawię komuś bardziej kreatywnemu, ale mogę Wam powiedzieć, że jest to absolutnie wyjątkowa gałąź literatury. I spróbować ją przedstawić na przykładzie tej właśnie książki.
Małgorzata zostawiła przeszłość daleko za sobą. Prawdopodobnie dlatego, że życie nie dało jej łatwego startu. Matka, która ją porzuciła, przyjaciółka, która ją zdradziła, ukochany, który okazał się wcale nie kochać… Ma tylko babcię. I to taką, która posiada moc zastąpienia jej całego świata i obdarowania miłością bezgraniczną i bezwarunkową. Ale czy jedna babcia może zastąpić tych wszystkich ludzi, których Gosia potrzebowała i za którymi tęskniła?
Maria jest zmuszona do skrywania sekretu. Jako czołowa pisarka kryminałów otacza się mgiełką niedopowiedzeń, nutką tajemnicy i szczyptą wyniosłości. Nie wydaje często, ale każda jej książka jest gwarantowanym bestsellerem. Wiele lat temu wyjechała z ukochanym w Bieszczady i ułożyła sobie tam życie. Na pozór, podglądając przez dziurę w płocie, można by uznać, że wiedzie życie jak z bajki.
„Co dwie głowy to nie jedna” jest typem książki, obok której nie da się przejść obojętnie, o której nie da się zapomnieć pięć minut po przeczytaniu i wyrzucić ją z głowy. To książka wwiercająca się głęboko do podświadomości, nakazująca spojrzeć na fabułę ze swojej własnej perspektywy.
Chodzi o dobre emocje. Autorka posiada niesamowitą umiejętność pokazywania piękna życia, przelewania optymizmu i swojej własnej, wewnętrznej energii na papier. Nie jest to opinia zmyślona czy przerysowana. Ja naprawdę czuję się po każdej powieści Anity Scharmach jak po porządnej terapii. Jestem poruszona i naładowana czymś tak ogromnie pozytywnym, że idzie to za mną w realną codzienność.
Ogromnym atutem tej książki są jej bohaterowie drugoplanowi. W zasadzie są chyba bardziej magnetyczni niż ci pierwszoplanowi. To grupa kobiet, przyjaciółek z babcią Ulą na czele. Choć mogą się wydawać głośne i nieco szalone, okazują się być bardzo empatycznymi i wiernymi powierniczkami. Każda znalazła się w powieści w jakiś celu i każda ma jakąś misję do wypełnienia. Bardzo szybko stają się nieodłączną częścią tej historii. A najbardziej magicznym aspektem ich istnienia jest to, że są to postaci, z którymi możemy się w pełni utożsamiać.
Muszę ostrzec, że choć książka porusza momentami naprawdę trudne tematy, dawka humoru, jaka się w niej mieści jest w stanie powalić byka. Ogromnie rzadko zdarza mi się w trakcie czytania płakać naprzemiennie ze wzruszenia i ze śmiechu, a tutaj działo się to nagminnie. Gagi z życia codziennego są cudownie wpisane w kolejność wydarzeń, nie ma sie wrażenia, że to jakiś wciśnięty na siłę żarcik. Występują tam osoby z autentycznym humorem i dystansem do siebie, i wpadają w sytuacje autentycznie przypadkowe, które dziwnym sposobem wywołują później zakwasy w brzuchu czytającego 😉
Podsumowując:
„Co dwie głowy, to nie jedna” jest wspaniale rozgrzewającą serce, zaskakująco mądrą, głęboką i przecudnie napisaną książką, w której niezbadane koleje losu ścigają się z bohaterkami, chcącymi za wszelką cenę kierować swoim życiem na swoich zasadach. To książka opowiadająca o zagubieniu, na które pomaga nieśmiertelna siła przyjaźni i o tym, że człowiek to zdecydowanie zwierzę stadne. Nie radzi sobie za dobrze w pojedynkę. Wywołująca bardzo silne i bardzo różne emocje książka porusza najczulsze struny w duszy. A światełko, jakie zapala prowadzi w pięknych barwach jeszcze długo po jej odłożeniu.
Moja ocena: 9/10