

„Czarodzicielstwo”(t.5)
Czym jest czarodzicielstwo? To czarodziejstwo uprawiane przez czarodziciela. A kim jest czarodziciel? Czarodziciel jest ósmym synem ósmego syna ósmego syna… Coś jak magia do ósmej potęgi ósmej [sic!]! W porównaniu z nim najlepsi czarodzieje są niegroźnymi szczeniaczkami potrafiącymi raptem kilka sztuczek. I właśnie taki czarodziciel pewnego dnia pojawia się w Ankh Morpork. Jego nadejście poprzedza drżenie murów i popłoch wśród tomów magicznych ksiąg. Jest on tak potężnym magiem, że wywołuje wojnę i wytrąca Świat Dysku z równowagi. Ktoś musi opanować sytuację zanim będzie za późno i pokonać wielkiego maga ukrytego w ciele małego chłopca. Czy znajdzie się ktoś potężniejszy? A może wystarczy ktoś zupełnie nieprzeciętny…
Rincevind pozbył się z głowy jedynego znanego sobie zaklęcia, więc pozostał magiem tylko z nazwy. Wypłynęła zabawna teoria według której gdyby go nie było światowa średnia magii wrosłaby. Oczywiście nie jest tajemnicą, że to właśnie jemu jedynemu przyjdzie zmierzyć się z czarodzicielem.
Początkowo poznajemy lepiej magów i życie na Niewidocznym Uniwersytecie. Nie są tacy jak można by się spodziewać, ale na dysku nic takie nie jest. To nieco próżni i leniwi starcy o wysokim poczuciu własnej wartości. Lubią sie otaczać wygodą i lubią… świecidełka! Kiedy zbliża sie niebezpieczeństwo Rincevind swoim starym zwyczajem zaczyna od ucieczki, ale w wyniku ciekawych spotkań i zwrotów akcji ostatecznie wyrusza na ratunek dyskowi wraz z Coneną, barbarzyńską wojowniczką, która marzy o zostaniu fryzjerką i Nijelem Niszczycielem dbającym o ciepłą bieliznę. Równolegle toczy się wątek magów z przerażeniem podporządkowujących się czarodzicielowi i Jeźdźców Apokalipsy, którzy tylko czekają na finał magicznej wojny, żeby zebrać żniwo.
Jeśli chodzi o błyszczące obiekty, magowie charakteryzują się gustem i opanowaniem obłąkanej sroki.
Muszę przyznać, że nie do końca podeszła mi ta część. Niby wszystko było takie jak poprzednio. Cięty, inteligentny dowcip, nowi fascynujący bohaterowie, wartka akcja, wciągająca przygoda, nieporadny Rincewind i wierny bagaż. Wszystko na swoim miejscu, a jednak nie do końca to do mnie przemówiło. Powstał chaos, który choć łatwy do ogarnięcia zupełnie rozbijał mi rozpoczynane wątki.
Mimo wszystko nie potrafię się oprzeć urokowi Pratchett’owych bohaterów. Zaraza z Głodem, którzy przegapili apokalipsę upijając się w barze, Wojna, któremu ukradziono rumaka i biedny Śmierć między nimi bawili do łez. Rincewind zupełnie mnie urzekł swoim uporem i wielką odwagą w obliczu niebezpieczeństwa. Jako mistrz tchórzostwa robił wszystko, żeby uniknąć niebezpieczeństwa, jednak ono najwyraźniej bardzo go lubi… Momentami jego paniczna determinacja była wręcz rozczulająca.
Pozycja obowiązkowa dla fanów pisarza i tych chcących poznać cały cykl. Jednak czytelników dopiero zaznajamiających się z Pratchett’em uczulam, żeby czasem nie zaczynać od tego tomu, a jeśli już to zrobicie nie zniechęcajcie się. W czterdziestotomowym cyklu można mieć wzloty i niewielkie upadki.
Moja ocena: 6/10
Jak czytać Świat Dysku?
– Jestem nałogowcem.
– Nałogowcem czego?
– Życia. Przyzwyczaiłem się bardzo wcześnie. A teraz nie chcę rezygnować, nie chcę, żeby ktoś je zabrał. To zwyczajnie nie wypada.