

„Czerwony notes”
Doris to 96-letnia Szwedka, mieszkająca samotnie w Sztokholmie. Kiedy ją poznajemy nie radzi sobie najlepiej, wie, że jest u kresu swoich dni. Przegląda czerwony notatnik, który osiemdziesiąt lat wcześniej dostała w prezencie urodzinowym od ojca. Zawiera on imiona i nazwiska wszystkich osób, które Doris poznała w czasie swojego długiego życia. Prawie wszystkie są przekreślone i posiadają dopisek „zmarł/zmarła”. Kobieta jest bardzo samotna. Ma tylko siostrzenicę, która mieszka z rodziną w oddalonej Kalifornii. Postanawia spisać dla ukochanej Jenny swoje dzieje, posiłkując się nazwiskami z listy.
Doris zaczyna snuć swoją historię.
Saga retro
Dzięki tej książce w końcu nazwałam gatunek, który jest jednym z moich ukochanych. Saga obyczajowa w stylu retro. Czytając opis na okładce wiedziałam, że jeśli autorka włoży w to minimum wysiłku pokocham tę książkę. I tak się stało. Zwłaszcza, że wysiłek Sofii Lundberg był olbrzymi. Wspaniała epoka lat 20. i 30., wybuch wojny, okres powojenny. Ameryka i Europa tonące w emocjach zwykłych ludzi. Znajomości przeradzające się w przyjaźnie, bądź takie, o których ledwo się pamięta.
Mam tak wiele do napisania, a przecież nie powinnam, bo każde zdanie zdradza maleńki fragment tej powieści i będzie Wam psuło późniejsze odkrywanie jej.
Po kolei
Książka posiada dwie ścieżki czasowe. Pierwsza to teraźniejszość, gdzie Doris jako staruszka zmaga się ze swoją niedołężnością i pielęgnuje relację z Jenny. Druga to przeszłość, ciągnąca się od dzieciństwa kobiety, czyli sięga około osiemdziesiąt lat wstecz.
Doris ma pełną świadomość, że zapiski na podstawie wspomnień to już ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu, ale bardzo zależy jej na tym, żeby jej historia nie umarła razem z nią. Przeżyła niesamowicie barwne chwile, które poprzetykane nitkami szczęścia były pełne wyrzeczeń, tęsknoty i cierpienia. Trudne dzieciństwo, naznaczone strachem i niepewnością przerodziło się w dojrzewanie w obcej rzeczywistości.
Przedwojenny Paryż
Kobieta, u której Doris służy wywozi ją do Francji. Trzynastoletnia Szwedka jest przerażona zmianą otoczenia. Przedwojenny Paryż otwiera jednak przed nią swój pełen wachlarz atrakcji. Jako piękna dziewczyna zostaje zauważona w świecie mody, co pozwala jej na życie w blaskach przyjęć i luksusu. Piękne stroje, wątpliwa obyczajność i flesze aparatów są jej codziennym towarzyszem. Do chwili aż poznaje czym jest prawdziwa miłość. Allan jest pierwszym i jedynym mężczyzną, któremu oddaje całe serce. A później wybucha wojna.
Nie miejsce a człowiek
Doris opowiada swoją historię na podstawie nazwisk z notesu. Przemierzamy z nią Szwecję, Francję, Anglię i Stany Zjednoczone, a jednak najważniejszy w ciągu całej wyprawy jest nie otoczenie, a towarzyszący jej w tej chwili człowiek. Odczuwamy to na każdym kroku. W treści powstaje tylko ogólny zarys otoczenia, resztę musi dopowiedzieć nasza wyobraźnia. Cała uwaga autorki poświęcona jest charakterowi relacji, jaką dana postać nawiązała z Doris.
Obrazowość postaci jest tak niesamowita, że człowiek staje przed nami jak żywy. Cechy charakteru, specyficzne zachowania, reakcja na sytuację. Dobro bądź zło, które ze sobą niesie. Autorka wykazała się bardzo dużą znajomością ludzkiego charakteru, ale również zaufaniem do czytelników, ponieważ sporo elementów całej historii pozostaje za mgłą. Trzeba je sobie dopowiedzieć, dorysować.
Wspaniała historia
Serdecznie polecam tę książkę, ponieważ jest to przepiękny obraz czyjegoś życia. Życia bogatego w wiele wydarzeń i emocji, z którego jedni zapamiętają to, co dobre, a inni ze współczuciem pokręcą głową. Wypełniona po brzegi samotnością, melancholią i tęsknotą powieść poruszy dogłębnie Wasze serca. Wielka miłość, która skazana jest na wieczną rozłąkę, przypadki, rządzące losem, spotkania, mające zaważyć na całej przyszłości, pomocna dłoń przychodząca w najmniej oczekiwanym momencie. Wielkie zawody i chwile wzniesienia. Smutek i nostalgia. Jest tego zbyt wiele, żeby spisać w jednej recenzji, ale wystarczająco, żeby przeżyć w ciągu jednego życia.
Moja ocena: 8/10
Doris parska irytacją i bawi się przez chwilę medalionem. Otwiera go drżącymi palcami i jeszcze raz, z uśmiechem, przygląda się zdjęciu przez lupę. W kąciku jednego oka gromadzi się łza. Po chwili wypływa i sunie w dół policzka. – Piękne są te niespełnione miłości – mówi cicho.