dworska tancerka
dworska tancerka
„Dworska tancerka”

Osierocona Jin znajduje schronienie u szwaczki Seo. Jej siostra jest królewską ochmistrzynią i proponuje, że zabierze dziewczynkę na dwór. Mała Jin szybko staje się pupilką księżniczki, a później ulubienicą królowej. Zostaje szkolona w wielu fachach i jako dworska tancerka staje się najlepsza w swojej sztuce. Można powiedzieć, że po nieszczęśliwym dzieciństwie nie pozostaje nawet ślad. Do chwili, w której piękną dziewczynę dostrzega sam król.
Collin Victor de Plency obejmuje stanowisko francuskiego konsula w ambasadzie w Korei. Podczas swojej pierwszej wizyty w pałacu zauważa piękną dziewczynę, która odpowiada mu na powitanie w jego rodzimym języku. Nie potrafi o niej zapomnieć. Wkrótce dowiaduje się, że dwórka królowej jest jednocześnie najlepszą spośród tancerek.

Shin Kyung-Sook przenosi nas w przełomowe lata 80-te XIX wieku, kiedy to Korea po raz pierwszy otwiera się na świat. Technologie i kultura napływające do dotychczas szczelnie zamkniętego kraju początkowo szokują, ale zwiastują również rewolucję życia społecznego.
Właśnie wtedy pojawia się tam Collin ze swoim ukrytym aparatem fotograficznym i do tego stopnia intryguje tym króla, że ten pozwala mu się sfotografować. Nie obawiając się klątwy zniewalającej duszę okazuje się bardzo światłym i otwartym władcą. Tego samego dnia Collin robi z ukrycia zdjęcie pięknej dwórce, która odpowiada na jego powitanie. Zaczyna ją wspominać z coraz większym uczuciem. Nie ma jednak pojęcia kim jest dziewczyna i gdzie ją znaleźć aż do momentu, w którym najlepsza dworska tancerka wykonuje przed nim Taniec Wilgi.

„Dworska tancerka” to książka tak wieloraka, że ciężko jest poukładać wszystkie fakty tak, aby recenzja nie okazała się chaosem.
Jeśli chcecie ją uznać za romans, owszem jest nim. Jeśli za świadectwo powstawania niezależnej Korei, jest nią również. Czy jest przewodnikiem po XIX wiecznej sztuce Korei i Paryża – tak! To jednak historia dużo głębsza i pełna niepokoju. Nawet w jej najbardziej sielskim momencie czujemy, że tu chodzi o coś więcej i o coś bardziej.

Nie potrafię powiedzieć czy bardziej podobała mi się dziewiczość Korei, opisana doskonale w codzienności i kontaktach międzyludzkich, czy moment, w którym ten niesamowity kawałek świata poznał np. szyby w oknach, będące już czymś normalnym w innych częściach świata. Czy bardziej podziwiałam Jin, która tańczyła sama w sobie będąc sztuką, czy też, kiedy w europejskiej sukni wsiadała na pokład statku mającego ją przenieść do innego świata i pokazać sztukę, jaka jej się nie śniła.

Jin była pierwszą Koreanką, która zamieszkała w Paryżu. Ze względu na wysoką pozycję Collina trafiła od razu na salony, a co za tym idzie poznała ludzi zamożnych i inteligentnych. Po początkowym i odurzającym hauście fascynacji nowym krajem i tym jak ten nowy kraj zafascynował się nią zaczynają do niej docierać sygnały wzbudzające niepokój. Maska czegoś nowego opada, poznaje stary kontynent od jego nieco mniej przyjaznej strony…

„Dworska tancerka” jest doskonałym przykładem poetyckiej prozy, która niezwykłą narracją podkreśla niesamowitość powieści. Shin Kyung-Sook pisze o bardzo ważnych dla historii jej kraju wydarzeniach, wplatając w to wrażliwą i piękną tancerkę, która w swoim oddaniu królowej pozostaje rozdarta do ostatniej chwili. Jej tragiczna historia snuje się niespiesznie przez ponad pięćset stron. Daje przestrzeń do przemyśleń i wyciągnięcia własnych wniosków.

„Collin przywołał w pamięci zdanie, które wyczytał w jakiejś chińskiej księdze. Władca jest łodzią, a jego lud wodą. Woda może unosić łódź, ale może ją też zatopić”.

Podsumowując:

To bezdyskusyjnie zupełnie wyjątkowa książka. Autorka pięknie podkreśla przepaść pomiędzy Koreą, a całą resztą świata (w tamtym okresie), uwypukla wszystkie powody rozlewów krwi i jednocześnie snuje bardzo intymną opowieść kobiety stojącej na pograniczu dwóch światów. Rozdartej pomiędzy swoimi korzeniami, a ciekawością nowego, pomiędzy dwoma zupełnie odmiennymi nawoływaniami serca. Całość ubrana w grę subtelności porusza swoją głębią i przekazem.
Nie mogę jednak ocenić jej tak wysoko, jak prawdopodobnie na to zasługuje, ponieważ dla mnie była nieco zbyt mroczna, zbyt podkreślająca celowość i jakąś taką beznadzieję zagubienia się we własnym życiu. Choć mnie zachwyciła pozostawiła w poczuciu mrocznego przygnębienia. I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby stała się choć odrobina dobra. Jakaś ilość pozytywnych emocji rozjaśniła nieuniknione.

Moja ocena: 7/10

„Nawet rozświetlony jasno pokój zdaje się tonąć w ciemnościach, gdy serce pogrążone jest w mroku”.

Agencja Reklamy Arte Studio