„Dziecko wspomnień”

Diana jest kobietą sukcesu, pnącą się ku szczytom swoich zawodowych możliwości. Jest nieprawdopodobnie ambitna, obowiązkowa i przede wszystkim uwielbia ciągłą presję i tempo, w jakim żyje. Wraz z mężem żyją w dostatku, spełniają się na każdym szczeblu, wspaniale się ze sobą dogadują. Ich życie to niekończące się pasmo radości i sukcesów. Do pewnego momentu. Diana zachodzi w ciążę. Brian uważa, że nie mogło ich spotkać nic wspanialszego, natomiast dla niej oznacza to cały szereg ograniczeń. Czy uda im się pogodzić nową rzeczywistość?
I nie myślcie sobie, że na tym bazuje fabuła.
Mija rok.
Diana w życiu nie była szczęśliwsza, nie wie czy wracać do pracy, bo nie wyobraża sobie zostawić swojej pięknej córeczki w domu. Żałuje tylko, że nie ma przy niej Briana, który wyjechał w delegację do Londynu. Właściwie to dosyć dziwne, bo powinien już wrócić. I nie odbiera telefonu, a rodzina zachowuje się coraz bardziej podejrzanie…

Często trafiam na książki pisane w dwóch perspektywach i dokładnie tak jest w tym przypadku. Co ciekawsze przedstawione są również dwie linie czasowe. Diana ukazuje nam teraźniejszość, a Brian ten czas sprzed roku, kiedy powolutku oswajali się z nowym wyzwaniem. Tutaj jednak przeszłość nie tłumaczy działań w teraźniejszości. Przeszłość jeszcze bardziej zasnuwa wszystko niepokojącą tajemnicą. I słowo „niepokojąca” chyba najlepiej obrazuje tę powieść.
Już na samym początku książki, kiedy jeszcze tak właściwie nie wiadomo o co chodzi, zaczynamy czuć igiełki niepokoju, skradające się po kręgosłupie. Obrazek, jaki zaczyna powstawać dzięki powolnym i precyzyjnym poczynaniom autorki, jest z pozoru bardzo piękny, iście sielankowy. Dlaczego więc zamiast odprężenia napinamy się jak struny w oczekiwaniu uderzenia? O co chodzi? Klimat zagęszcza się po każdym rozdziale, po każdym odkrytym fakcie i przeżytej chwili.
I tutaj muszę sprostować. Nie wiem czy to naprawdę jest wyłożone w tak oczywisty sposób, czy ja się po prostu naoglądałam za dużo mrocznych filmów i przeholowałam z Kingiem, ale zdybałam męża, kiedy mógł słuchać i prowadząc iście detektywistyczne dywagacje mniej więcej w okolicach piątego rozdziału opowiedziałam mu caluteńką książkę do końca. Bezbłędnie odgadując wszystkie koleje fabularne. Według mnie już na samym początku wszystko jest napisane czarno na białym. I jeśli jest to taki zabieg celowy, żeby czytelnik się skupił na czymś innym, to mnie się ten zabieg nie podoba.
Ni mniej!! powyższa sytuacja wcale mi nie zepsuła wielkiego finału. Im więcej się rozjaśniało, tym większe emocje dochodziły do głosu, a ostatni rozdział dosłownie wyzuł mnie z energii na całe dwa dni.

Fabuła jest dosyć leniwa. Nie mamy zaskakujących zwrotów akcji, nie mamy wielkich suspensów. Właściwie można powiedzieć, że płynie monotonnie. Dowiadujemy się jak Brian przyrządził kolację, o czym rozmawiali w restauracji. Nie dajcie się jednak uśpić. Pojedyncze słowa, gesty i pozornie nieistotne sytuacje budują całokształt psychiki postaci i relacji pomiędzy obojgiem małżonków.
Książkę czyta się bardzo szybko, mimo słabszych momentów jest wciągająca i intrygująca. Porusza jednak tak trudny temat, że ciężko jest mi ją zaklasyfikować gdzieś indziej niż do dramatu. Silna analiza psychologiczna bohatera, użycie fachowego nazewnictwa sprawia, że wszystko wydaje się przerażająco realne. Końcowy chaos myśli i sytuacji pozbawia poczucia bezpieczeństwa nawet, jeśli się siedzi we własnym domu na wygodnym fotelu. I te emocje… Coś wspaniałego. Dawno żadna książka tak bardzo do mnie nie przemówiła. Byłam zupełnie rozklejona i rozsypana. Musiałam ochłonąć, żeby w ogóle zacząć myśleć o czymś innym.

To przepiękna, choć trudna, powieść o miłości i lojalności. Obnaża ludzkie słabości, brzydkie strony, ale również podkreśla, że nie jesteśmy czarno-biali. Pozostawia silny niepokój, zmusza do refleksji i na pewno jest jedną z tych pozycji, które nie dadzą o sobie zapomnieć. Jeśli ktoś z was lubi sobie popłakać przy lekturze – tutaj ciężko zatrzasnąć strony z obojętnością.

Moja ocena 7/10

Książkę przeczytałam w ramach Book Tour organizowanego przez A to ci wynalazek we współpracy z jak zwykle niezawodnym Wydawnictwem Kobiecym.

 

Agencja Reklamy Arte Studio