

„Hopeless”
Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej niż wiara w kłamstwa.
To właśnie uświadamia sobie siedemnastoletnia Sky, kiedy spotyka Deana Holdera. Chłopak dorównuje jej złą reputacją i wzbudza w niej emocje, jakich wcześniej nie znała. W jego obecności Sky odczuwa strach i fascynację, ożywają wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Dziewczyna próbuje trzymać się na dystans ? wie, że Holder oznacza jedno: kłopoty. On natomiast chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Gdy Sky poznaje Deana bliżej, odkrywa, że nie jest on tym, za kogo go uważała, i że zna ją lepiej, niż ona sama siebie. Od tego momentu życie Sky bezpowrotnie się zmienia.
Książka, która okazała się zupełnym zaskoczeniem.
Myślałam, że biorę do ręki książkę o miłości siedemnastolatki do chłopaka ze szkoły, za którą będą się kryły dylematy moralne i występki, z których rodzice nie do końca będą zachwyceni. Myślałam, że największym dylematem będzie konieczność opowiedzenia się po którejś stronie i zadecydowaniu, czy warto z nim być, czy nie. Bardzo się pomyliłam. Oj, jak strasznie się pomyliłam. Chciałam Was zaskoczyć wakacyjnym lajtem z wysokiej półki, ponieważ na LC takie książki rzadko wybijają się powyżej oceny 7, a ta ma 8,55. No i poniekąd lajtowo było, ale później spadł grom z jasnego nieba.
Jakaż to piękna historia…
Głęboka i mocno poruszająca. Tak wiele myśli mi się pcha na pierwszy plan, że ciężko mi podejść do spisania ich. Zawsze, po pozycji, która mną „tąpnie”, w głowie huczy mi od wszystkich rzeczy, które chcę napisać i nigdy nie wiem od czego zacząć. Postaram się możliwie streścić.
Początek mnie zniechęcił, bo wszystko wskazywało na to, że będzie to naprawdę niezbyt głębokie wykopalisko. Takie tuż pod powierzchnią ziemi. Schematyczne i przewidywalne. Dziewczyna eksperymentuje z chłopakami, ponieważ żaden jej za bardzo nie pociaga. Zastanawia się nawet, czy nie jest lesbijką, aż tu nagle spotyka w markecie jednego takiego i ziemia drży pod nogami. Było już tak, prawda? Kilkaset, a nawet tysięcy razy. Nie szkodzi, bo absolutnie nie gardzę takimi opowieściami. Są miłe i wprowadzają mnie w dobry nastrój. Wszystko mi mówiło, że się przy niej porządnie wylajtuję. I do tego okładka mi się nie podobała, chociaż w księgarni z uporem maniaka przyciągała moją uwagę. Swoją drogą dlatego ją kupiłam. Wyobrażacie sobie? Bo mnie okładka prześladowała!
Nie będę jej porównywała z Simons, ponieważ Colleen Hoover pisze dużo lżej (literatura młodzieżowa). Różnią się tym, że styl Simons trzeba polubić, podczas, kiedy Hoover trafia bez wyjątku do każdego. Być może właśnie dlatego, że ma lżejsze pióro. Ale morał tego nieporównywania jest taki, że na koniec miałam tak samo szeroko otwarte oczy jak po Simons. Ze zdziwienia i zachwytu.
Książka prezentuje nowy gatunek literacki New Adult i tutaj powinnam coś na ten temat napisać. To kierunek, który po raz pierwszy pojawił się w 2009 r. i stworzony został z myślą o „młodych dorosłych”, czyli młodzieży niekoniecznie przepadającej za historyjkami lżejszymi od powietrza. Główne założenie ma być takie, że dziewczyna i chłopak po przejściach spotykają się, no i reszta jest już kwestią wyobraźni autora. Podoba mi się ten gatunek, szkoda, że nie był popularyzowany dziesięć lat temu, bo z pewnością byłabym jego wierną wyznawczynią.
Wiecie co najbardziej lubię w książkach?
Lubię być zaskakiwana i odkrywać, że to coś dużo większego i piękniejszego niż pierwotnie sądziłam. I tutaj również miałam niespodziankę. Olbrzymią. Bo chociaż powieść napisana jest lekkim stylem poruszyła wszystkie wrażliwe nutki w mojej duszy. Zagrała na niej jak na harfie i powstała piękna melodia.
Właściwie od początku czujemy dużą sympatię do bohaterów i olbrzymi realizm. Nie ma w niej przebarwień i naciągania rzeczywistości. Relacje pomiędzy nastolatkami, poczucie humoru, głupie żarciki i przyjaźnie nie zważające na nic, są tak autentyczne, jakby autorka usiadła na szkolnym korytarzu i opisywała co widzi. Tekst: „Jestem twoim najlepsiejszym przyjacielem na całym bożym świecie” spowodował, że trzy razy popłakałam się ze śmiechu, a raz ze wzruszenia. Kocham go! Występują tam wszystkie gatunki młodych ludzi. Wredne ślicznotki, przypakowani przystojniacy, zbuntowani przystojniacy, geje, kujoni i… i Sky! Nasza bohaterka, która nie do końca wiadomo gdzie się kwalifikuje.
Szukałem cię moje całe cholerne życie.
Nie mogę powiedzieć zbyt wiele o fabule, ponieważ jest tak niesamowicie zaskakująca i niejednokrotnie przyprawiająca o dreszcze, że nie chciałabym Wam zepsuć tej rozkoszy odkrywania jej. Skupię się więc na emocjach. Zaznaczam, że okładkę, która tak intensywnie do mnie przemawiała i tak usilnie mnie nawoływała, teraz uwielbiam. Jeśli trafi Wam się papierowa wersja, zwróćcie uwagę na skrzydełka, które kryją małą wielką tajemnicę fabuły. Ale nie starajcie się jej odkryć. Pozwólcie, żeby to samo wyszło, pojawiło się w swoim czasie.
Wiem jedno. Jeśli młodzież będzie teraz czytała książki poruszające takie tematyki, jeśli będą rozumieli te książki i odbierali je, tak, jak ja ją odebrałam, to możemy odetchnąć. Ludzkość wchodzi na dobrą drogę!
O wiele łatwiej wieść życie, w którym nie pozostało ani odrobiny prawdziwego życia, niż ośmielić się powiedzieć „pieprzę to” i odejść.
Sky pewnego dnia poznaje Holdera i Ziemia zatrzymuje swój bieg. Wpuszczając go do swojego życia nie mogła wiedzieć, że zmieni to cały ich wszechświat, wyłoni okrutne tajemnice, które psychika starannie ukryła w swoich najodleglejszych i najgłębszych zakamarkach. Nie sądziła jaką lawinę wywołają i jak bardzo jedno pomoże przetrwać jej skutki drugiemu. Dawno nie czytałam tak bardzo wzruszającej powieści. Kiełkujące uczucie dawno nie było taką namacalną potęgą. Subtelny, nabierający tempa erotyzm dosłownie rozchodzi się po kościach. Poczucie humoru zwala z nóg i o ironio rozczula jeszcze bardziej! To kolejna pozycja z cyklu: dla tych, którzy się nie boją czuć. Hoover przeciąga nas przez emocjonalną wyżymaczkę. Kiedy wczoraj około drugiej w nocy przerzuciłam ostatnią stronę byłam autentycznie fizycznie zmęczona. Ale to było zmęczenie wypełnione taką satysfakcją i takimi emocjami, że zastanawiałam się, czy w ogóle usnę. Wyobraźcie sobie, że pierwszy raz zdarzyło mi się tak zaczytać, że nawet nie zauważyłam, że się popłakałam. Dopiero później zauważyłam, że łzy zamazują mi obraz, ale tylko zamrugałam i czytałam dalej. Nie przeszkadzali mi chodzący i rozmawiający domownicy. Przemieszczałam się jak w transie po całym domu, wciskając w chwilowo cichszy od pozostałych kąt i odpływałam. Z samego rana przekazałam książkę dalej, bo ona nie może tak po prostu leżeć na półce. Mimo że to literatura stworzona dla młodzieży, nie ma w niej nic pustego, ani taniego, a temat jaki porusza może pomóc niejednej czytającej osobie poradzić sobie ze swoim lękiem.
? Obiecaj mi, że za każdym razem, kiedy znów zrobi ci się smutno z jego powodu, pomyślisz o niebie, dobrze?
(…) Wpatruję się w niebo, myśląc nad tym, co powiedział. Miło jest mieć takie miejsce, do którego można uciec, gdy się nie chce być tam, gdzie się trafiło.
– Obiecuję ? szepczę.
– Dobrze ? odszeptuje. Wyciąga do mnie rękę i dotyka swoim małym palcem mojego.
Żeby nie było tak kolorowo mam też dwa minusy. Jeden to fakt, że książka jednak powstała z myślą o młodych czytelnikach i dla tych starszych może się wydać w pewnym momencie zbyt patetyczna. Drugim jest seks, który moim zdaniem pojawia się w nienajlepszy momencie. Ale to jest kwestia dyskusyjna, bo myślę, że wiele osób wzięłoby to akurat za zalety. W każdym razie polecam, bo jeszcze przez długo się z niej nie otrząsnę. Nie mogę teraz się zabrać za kolejną pozycję, bo w głowie cały czas mam Hopeless.
Zaryzykowałaś życiem, żeby mnie ocalić. Nie mogę pozwolić, żebyś cierpiała z tego powodu. Poświęciłaś się dla mnie, nie mogłabym prosić o nic więcej. Nie będę cię osądzać. Jedyne, co mogę w tej chwili zrobić… to ci podziękować.
Dziękuję ci.
Dziękuję, że uratowałaś mi życie.
Moja ocena 9/10