

„Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty”
Czasami wystarczy, że spojrzę na okładkę i pomiędzy mną a książką przeskakują iskierki. Kiedy sięgałam po „Hotel Varsovie…” czułam w kościach, że to będzie to, co zapamiętam. Albo tragedia, która wryje się w pamięć godzinami nudy, albo strzał w dziesiątkę, bo opis z okładki, choć krótki, mówił wiele. Przede wszystkim to, że książka jest z gatunku tych, które fascynują mnie najbardziej. Saga rodzinna rozciągająca się na wieleset lat z wątkami romansu, tajemnic i skandalu.
Powieść posuwa się równolegle po trzech, odległych czasowo torach. Zaczynając od XVII wieku poprzez XIX, skończywszy na czasach współczesnych.
W 1607 poznajemy Laurentego Żmija. Lutnista królewskiej kapeli marzy o otworzeniu domu gościnnego na jednej z głównych dróg prowadzących do Warszawy. Kiedy jego żona Anna umiera w połogu, jego wszystkie myśli kierują się ku temu celowi. Nie spodziewa się, że szwagierka Kalina, która przyjeżdża z niezapowiedzianą wizytą, wprowadzi całkiem niezłe zamieszanie.
W roku 1870 młoda Eleonora, córka właściciela hotelu Varsovie, dowiaduje się, że ojciec popełnił samobójstwo, pozostawiając rodzinę z górą niemożliwych do spłacenia długów. Kiedy poróżniona, zrezygnowana rodzina rozpada się, dziewczyna zostaje sama z problemem uratowania rodzinnego dobytku. Jej jedyną nadzieją jest dobre zamążpójście. Potencjalny kandydat musi mieć zmysł do prowadzenia interesów, głęboką sakiewkę i… dobre serce.
W 2016 roku do Janka, warszawskiego prawnika, zgłasza się Dana, określająca się jako obywatelka świata. Chce odzyskać należącą do rodziny ojca kamienicę przy ulicy Długiej, w której niegdyś mieścił się hotel. Nie żywi do budynku żadnego sentymentu, ale czuje, że po tak wielu światowych miastach, w których mieszkała, przyszedł czas na Warszawę. Coś w kobiecie sprawia, że Janek czuje coraz większą fascynację jej osobą. Nie mają pojęcia jak zaskakująco potoczy się ta znajomość.
Jeśli wydaje Wam się, że opisałam fabułę tajemniczo, to zajrzyjcie pod okładkę. Jest to jedna z powieści, w której sekrety, kłamstwa i podstępy ścigają się o laur pierwszeństwa. Nieoczekiwane koleje losu, zaskakujące sytuacje, zawiłość ludzkich dróg i stare powiedzenie mówiące, że „historia lubi się powtarzać”, są cechami charakterystycznymi tej wielowątkowej sagi rodzinnej. Autorka z iście epickim rozmachem prowadzi czytelnika przez czterysta, owocujących w wydarzenia, warszawskich lat. Umieszcza w niej losy rodziny hotelarzy, nad którą ciąży przekleństwo rzucone w największej nienawiści. Mężczyźni zostają na zawsze pozbawieni możliwości posiadania męskiego potomka. A jednak udaje im się przetrwać. Czujecie się zaintrygowani?
Tak do końca nie potrafię określić czy bohaterami książki są członkowie klanu, czy też miasto. Warszawa przedstawiona od początku wieku siedemnastego, jako miasto sejmowe i siedziba króla Zygmunta III Wazy, intryguje mnie dużo bardziej niż jej obraz dzisiejszy. I choć nie jestem fanką historii, (daty i wydarzenia zlewają mi się w niewyraźny bohomaz) nie potrafiłam oprzeć się wrażeniu, że zaglądam za kulisy czegoś epokowego. Autorka ma niezwykły dar przekazywania suchych faktów i opisów, takich jak architektura czy topografia, w sposób fascynujący czytelnika. Z założenia nie jest to książka najłatwiejsza. To prawdziwa kronika dziejów warszawskich sfer społecznych na przestrzeni określonych lat. Od brudnych, ubogich zaułków aż po sale zamkowe. Mimo to, kiedy dobrnęłam do połowy cieszyłam się, że jeszcze trzysta stron przede mną! Dzieje Żmijewskich są zawile fascynujące. Zawierają wątki miłości, szalonych romansów i wyrachowanych mariaży. Artystycznych ambicji i wręcz przeciwnie – rujnowania osiągnięć w imię rozrywki. Ciężkiej pracy i zepsucia moralnego. Fascynacji i nienawiści. Jaki jest tego efekt? Sześćset stron połyka się jakby było ich dwieście. Jest lekka, czasami zabawna, czasami budząca grozę, współczucie czy romantyczne podrygi.
Wszystko przez bohaterów 🙂 Jest ich wielu, ale absolutny brak chaosu sprawia, że nie miałam najmniejszych problemów ze skojarzeniem „który który”. Jednych się lubi, innych wręcz przeciwnie, ale o każdym chce się czytać. I czytać. I jeszcze więcej czytać.
Żeby było zwięźle i tematycznie pora na podsumowanie.
„Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty” to pierwszy tom niezwykle bogatego językowo dzieła o dziejach kilku pokoleń rodziny, w której prawdziwy galimatias uczuć i sytuacji nie pozwala spokojnie odetchnąć nawet po zatrzaśnięciu ostatniej strony. To również wspaniały świadek dziejów, który opowiada nam historię powstania stolicy naszego kraju, a zaczyna w momencie gdy panie w pięknych sukniach spacerowały w pobliżu rynsztoków. Gdzie Sienkiewicza można było spotkać na przyjęciach, a Prus wydawał w gazecie „Kroniki warszawskie”.
Polecam. Nawet jeśli dla kogoś historia nie jest najmocniejszą stroną, a jednak lubi porywające powieści historyczne. To bardzo dobra powieść i z niecierpliwością czekam na tom drugi.
Moja ocena: 9/10