

„Jeremy Poldark” (t.3)
Ross oskarżony o zrabowanie dwóch okrętów nie okazuje strachu. Mimo że ciąży nad nim możliwość zawiśnięcia na szubienicy wypełnia swoje codzienne obowiązki. W każdej wolnej chwili zbiera zgliszcza swojego majątku i radzi się prawnika jak najlepiej zabezpieczyć Demelzę w razie, gdyby została sama. Podchodzi do tego rzeczowo i chłodno, chociaż jak, dowiadujemy się w trakcie przygotowań do procesu, nieporównywalnie mniejsze przewinienia są bardzo surowo karane. Demelza z kolei stara się nie okazywać przed nim jak strasznie się boi. Próbuje na własną rękę pomóc mężowi…
Uwielbiam sposób w jaki Graham, jako mężczyzna, tworzy postaci kobiece. Choć u kobiecych twórców (Bronte, Austen) XVIII i XIX-wieczne damy, wbrew swoim zaletom, były w większości nieistotnymi pionkami na męskiej szachownicy, kobiety Winstona Grahama mają silne charaktery, niebanalne osobowości i bardzo błyskotliwe umysły. W tym tomie tuż obok Demelzy i Verity staje Caroline, dziedziczka fortuny bezdzietnych wujów. Pewna siebie, odrobinę bezczelna, ale również dobra i przenikliwa. Zaintrygowana doktorem Enysem postanawia nieco wesprzeć jego praktykę.
Uwielbiam również fakt, że w książkach Grahama nawet „czarne charaktery” nie są pozbawione pozytywnych cech. Są jedynie, jak to w życiu bywa, w opozycji do Poldarków. Z tego właśnie względu tak bardzo lubię Georga Warleggana, który chce pogrążyć Rossa, ale jest zdecydowanie nietuzinkową i intrygującą postacią. Dodatkowo bohaterem tytularnym kolejnego tomu, co bardzo mnie cieszy. Poza tym jego konflikt z Rossem robi się coraz ciekawszym motywem, bo mam wrażenie, że wszystkie drogi prowadzą ich obu do pani na Trenwith. Elizabeth wywołuje w ich sercach szczególne emocje.
Proces Rossa okazał się prawdziwym majstersztykiem. Spijałam każde słówko dotyczące go. Sędzia, który go prowadził był chyba najbardziej niesamowitą, choć występującą przez tak krótko postacią. Niezachwiany, boleśnie sprawiedliwy, o nieprawdopodobnej pamięci i inteligencji. Do ostatniej sekundy nie było wiadome jaki werdykt wyda. Co ciekawsze do końca nie wiemy i raczej już się nie dowiemy jaki udział w wyniku miała Demelza.
Dla mnie najciekawszym, najbardziej dopracowanym wątkiem, były relacje Ross-Demelza. Kobieta z każdą chwilą udowadniała swoją miłość i bezgraniczne oddanie. Była gotowa poświęcić własną wolność i dumę, żeby ocalić ukochanego. Tymczasem Ross pogrążony w fiasku jakie odnosi na każdym polu, nadal cierpiący po stracie Julii i bankructwie odlewni, nie dostrzegał wsparcia w żonie, bądź po prostu go nie doceniał. Oddalał się od niej. Powolutku, ale systematycznie. Co więcej jego atencja zaczęła się kierować w zupełnie inny kierunku. Dawne uczucia odżywają.
Podsumowując:
Z tomu na tom powieść Grahama nabiera tempa i rozmachu. Aż boję się pomyśleć, co będzie się działo dalej, bo widać, że autorowi nie brak odwagi, żeby wykonać mocne, zdecydowane posunięcia. To bardzo dopracowana, zaskakująco angażująca emocjonalnie historia. I choć nie brakuje w niej komicznych i tragicznych opowieści z okolicznych wiosek i dworów, to historia Poldarków naprawdę zapiera dech. Robi się coraz ciężej, widmo kolejnej wojny zagląda do Europy i mam wrażenie, że bohaterowie mają ostatnią szansę na odbicie się od dna.
Moja ocena: 9/10
Zdał sobie sprawę, że zmagania i niepokoje przyszłych miesięcy nie będą tylko jego udziałem. Demelza również będzie dźwigać ten ciężar. Już go dźwiga.
Poszedł do żony.