

„Kamienie na szaniec”
„Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!…”
fragm. „Testament mój” Juliusza Słowackiego
Dziś zakłębimy się w kolejną lekturę szkolną. Wybaczcie, że wiosenny, radosny klimat zakłócam Wam takimi utworami, ale wynika to z tego, że przymierzam się do obejrzenia filmu, więc chciałam sobie przypomnieć pierwowzór.
„Kamienie na szaniec” pierwszy raz zostały wydane już w 1943 roku! Tamta wersja zamykała się na Akcji pod Arsenałem i nie użyto w niej prawdziwych nazwisk, a nawet pseudonimy zostały zastąpione innymi. Dopiero w późniejszych wydaniach zaczęto używać tych prawdziwych. Jest to spisana z pamiętników jednego z bohaterów i czerpana z przeżyć samego autora historia Polski, a właściwie należałoby powiedzieć Warszawy Walczącej. Historia Szarych Szeregów (fantastyczna nazwa), czyli męskich grup harcerstwa polskiego, które brały udział w licznych podziemnych akcjach dywersyjnych w okupowanym kraju. No i w końcu jest to historia Tadeusza Zawadzkiego – Zośki, Jana Bytnara – Rudego i Aleksego Dawidowskiego – Alka. Trzech wyjątkowych chłopców, którzy wiedzieli jak pięknie żyć i jak pięknie umierać.
?Posłuchajcie opowiadania o Alku, Rudym, Zośce i kilku innych cudownych ludziach, o niezapomnianych czasach 1939 ? 1943 roku, o czasach bohaterstwa i grozy. Posłuchajcie opowiadania o ludziach, którzy w tych niesamowitych latach potrafili żyć pełnią życia, których czyny i rozmach wycisnęły piętno na stolicy oraz rozeszły się echem po kraju, którzy w życie wcielić potrafili dwa wspaniałe ideały: BRATERSTWO I SŁUŻBĘ.?
Książka jest przesycona młodzieńczymi ideałami, pasją życia, wolą walki i kiedy ją czytałam serce pęczniało mi z dumy. W takiej Polsce chcę mieszkać, takich Polaków chcę znać! Gdzie oni są? Może lepiej nie zagłębiać się w te okolice…
Odwaga, hart ducha jakie prezentowali ci młodzi chłopcy godna jest obrośnięcia w legendę. Jest to utwór, po którym nie można od razu przejść do porządku dziennego. Kiedy już obeschną łzy trzeba usiąść w ciszy i spokoju, przemyśleć sobie pewne kwestie i oddać cichy hołd owym braterstwu i służbie.
Aleksander Kamiński był twórcą pojęcia mały sabotaż i jednym z dowódców Szarych Szeregów, więc informacje posiadł jakby nie patrzeć z pierwszej ręki. Można by powiedzieć „świetna książka”, można stwierdzić „jedna z niewielu lektur, która naprawdę wciąga oferując ciekawą fabułę i porywającą akcję”. Ale co można powiedzieć, kiedy ma się świadomość, że chłopcy żyli naprawdę? Że wydarzenia naprawdę miały miejsce? Że kiedyś naprawdę żyli ludzie, którzy byli w stanie poświęcić wszystko dla ratowania ojczyzny w współwalczących o nią kompanów? Niewiele można powiedzieć, bo słowa nie są w stanie opisać aż takich emocji. Emocji, jak na przykład te, które czułam, kiedy jedna z akcji odbywała się na ulicy Nowogrodzkiej. Na ulicy, którą chyba najczęściej odwiedzam, kiedy jestem w stolicy. Niesamowite wzruszenia na rozdziale „Akcja pod Arsenałem”, już przeszły do historii. Niewiele jest chyba takich twardzieli, co to nie uronili potoku łez, kiedy po zdobyciu posterunku żandarmerii Zośka osuwa się po ścianie widząc najdroższego przyjaciela. I szczerze powiedziawszy mam nadzieję, że niewielu jest takich, którzy przeżyli tę książkę bez świadomości realizmu. Bo właśnie mając to poczucie autentyczności rozświetla nam się, jak gigantyczną odwagę musieli wykazać bohaterowie.
?Coś się urwało, skończyło… Lecz łzy w oczach powstrzymywała natychmiast myśl: jeszcze nie koniec, jeszcze jest szansa…?
Taka mała dygresja na koniec. Nie mogłam się powstrzymać przed rozmyślaniem na pewien, może odrobinę przykry temat. Ile znalazłoby się dzisiaj osób, które oddałyby życie za kraj? Za Polskę. Ile osób stanęłoby do prawdopodobnie przegranej walki, tylko po to, żeby umrzeć stojąc, a nie na kolanach? Ile osób uciekłoby z kraju, a ile uznało, że przecież pod tą okupację, to nam wcale tak źle nie musi być… Przerażające, bo sama nie wiem jaką pozycję bym przyjęła. Rozglądając się dookoła mogę jedynie stwierdzić, że nie o taką Polskę walczyli…
?Patriotyzm nie polega na przekrzykiwaniu się kto Polskę bardziej kocha. Rzecz w tym, aby po cichu, z zaciętymi zębami, nieco pochylonym karkiem, ale z podniesioną głową żyć w niej i nie uciekać.”
Dlaczego tak niewiele piszę w dzisiejszej recenzji? Z dwóch powodów. Po pierwsze wszystko zostało już napisane przez siedemdziesiąt (o ile umiem liczyć) lat od pierwszego wydania, a po drugie akurat tej książki nie czytam i nie opowiadam. Tę książkę czuję, a historię w niej zawartą szanuję i podziwiam.
Moja ocena 10/10
?Kończy się w tym miejscu opowieść, choć walka toczy się dalej. Nieubłagana sprawiedliwość powoli, lecz nieodwołalnie zbliża karzącą dłoń ku gardłom zbrodniarzy świata. We krwi i męce tworzenia rodzi się polski świat Jutra, zamglony chaosem chwili. Walka trwa. Trzeba przerwać tę opowieść. Opowieść o wspaniałych ideałach BRATERSTWA i SŁUŻBY, o ludziach, którzy potrafią pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ?