lenny kravitz. Let love rule
lenny kravitz. Let love rule
„Lenny Kravitz. Let love rule. Autobiografia”

Człowiek wypełniony przeciwieństwami. Syn afrokaraibskiej kobiety i rosyjskiego Żyda, zakorzeniony w dwóch religiach i dwóch kulturach. Inspirujący się The Jackson Five, Davidem Bowie i Led Zeppelin. Jak sam o sobie opowiada śpiewał w chórze średniowieczne pieśni, chodził na nabożeństwa i palił marihuanę słuchając Black Sabbath. Od geja różni go tylko to, że pociągają go kobiety. Jego dwojaka natura okazuje się przyczyną wielu zwrotów i określa go jako człowieka i artystę.
Panie i Panowie – Lenny Kravitz.

Sy Kravitz, były żołnierz, był osobą surową i dominującą w dzieciństwie Leonarda Alberta Kravitza. Jego matka z kolei działała jak balsam. Pełna czułości i empatii pomagała przetrwać twardą dyscyplinę, jaka panowała w manhattańskim domu. Roxie Rocker była również gwiazdą telewizji i to po niej Lenny odziedziczył całą wrażliwość artystyczną. Kiedy jednak robiło się zbyt ciężko młody chłopak odnajdywał schronienie na Brooklynie, u dziadków, gdzie nagrywał na magnetofon swoje pierwsze popisy wokalne.

Bardzo rzadko sięgam po historie biograficzne, nie jest to do końca mój gatunek. Muszę znać postać, cenić ją, a jej życie musi mnie ciekawić. Nie trudno jest więc odgadnąć, że jestem ogromną fanką Lenny’ego Kravitza, jego niepowtarzalnego stylu, wartości i sensualności płynącej z tworzonej przez niego muzyki.

Fajnie było zobaczyć narodziny gwiazdy z nieszablonowej perspektywy. Zwykle wygląda to tak, że człowiek znikąd zostaje zauważony po latach starań. W przypadku Kravitza jest wręcz przeciwnie. Jego rodzice pracowali w show-biznesie, miał odpowiednie wykształcenie, śpiewał w najlepszym w Kalifornii chórze chłopięcym, mógł dysponować finansami, pozwalającymi mu się wybić w świecie. Dlaczego więc z tego nie skorzystał? Dlaczego odrzucił wiele kontraktów zanim wydał „Let Love Rule”?

Artysta o tak wyrazistym obecnie wizerunku od początku miał wizję siebie i swojej twórczości. Nie od razu odnalazł odpowiednią drogę. Długo błądził tworząc ramię w ramię z doskonałymi muzykami ze swojego otoczenia. Odrzucił rodzinny fundusz, odrzucił kontrakty wytwórni, bo nie czuł, że to jest to. Nie odnajdywał w tym co powstawało siebie. Potrzebował bodźca, który sprawi, że przejrzy, że wybierze odpowiedni kierunek, nabierze dojrzałości jako twórca i jako artysta. I ten bodziec w końcu się pojawił. Dziewczyna, którą kiedyś zobaczył na ekranie telewizora i powiedział, że to właśnie ona będzie jego żoną.

Podsumowując:

Autobiografia Lenny’ego Kravitza we współudziale Davida Ritza obejmuje okres od jego narodzin do powstania pierwszego krążka i jego tytułowego przeboju Let Love Rule. Na pewno jest historią szczerą, ponieważ znajdziemy w niej wiele wątków mogących przez niektóre warstwy zostać skrytykowane i uznane za niepotrzebnie naświetlane.
Kravitz od dziecka był wrażliwym i dobrym człowiekiem i taki też powstał jego wizerunek jako artysty.
Długa droga ku odnalezieniu samego siebie, wiele burzliwych momentów, rozpad rodziny, świetnie ukazane szalone lata 80. w wielkich amerykańskich miastach. Przede wszystkim jednak ogromna dawka światowego artyzmu, pięknie ujęta wizja wartości, jakie sobą prezentuje po dziś dzień. Cudownie jest zobaczyć, że dobrze odczytuje się muzykę artysty. Bo ona idealnie określa kim jest Lenny Kravitz.
Zachęcam.

Moja ocena: 6/10

„Nie miałem nic, ale żyłem w świecie pełnym możliwości. Moim zadaniem było iść za muzyką”.

Agencja Reklamy Arte Studio