„Mężczyzna, który przestał płakać” (t.2)

Hagfors, niewielkie, bardzo malowniczo ulokowane i wyjątkowo spokojne miasteczko w Szwecji. Któregoś wieczoru straż pożarna otrzymuje zgłoszenie o pożarze. Kiedy przybywa na miejsce niewiele da się zrobić. Ku zdziwieniu wszystkich ślady wskazują na podpalenie. Policja wszczyna śledztwo, a wszystkiemu wnikliwie przygląda się dziennikarka Magdalena Hansson. Blady strach pada na mieszkańców, kiedy w przeciągu kilku dni w identycznych okolicznościach giną kolejne trzy osoby. Policja otwarcie mówi o piromanie.
Magdalena podchodzi do sprawy ambicjonalnie i angażuje się w śledztwo. Wkrótce ma tego mocno pożałować.

To moje pierwsze spotkanie z kryminałem skandynawskim i bardzo się cieszę, że trafiło akurat na książkę Ninni Schulman. Autorka bowiem kładzie równy nacisk na obyczajową stronę swojej powieści jak na tę kryminalną, czego efekt przerósł moje oczekiwania. Tak bardzo zaangażowałam się w życie bohaterów, że z tym bardziej zapartym tchem śledziłam ich zmagania z niezidentyfikowanym podpalaczem.
Z kryminałami miałam najwięcej do czynienia w czasach licealnych. Wtedy to był mój ulubiony gatunek. I chociaż były to głównie amerykańskie powieści już wtedy dużo bardziej ceniłam cykle od historii jednotomowych. Właśnie za to poznanie bohatera i przeżywanie jego trosk i frustracji, za stres jaki się czuje, kiedy znowu wpada w niebezpieczeństwo.

„Mężczyzna, który przestał płakać” wodzi czytelnika za nos. Autorka oczywiście rzuca nam na początku dwóch prawdopodobnych sprawców, ale wiadomo, że ani jeden ani drugi nie będzie nim w rzeczywistości.  Pojawia się natomiast masa postaci, która doskonale pasuje do schematu, która mogłaby mieć motyw i której wina byłaby wspaniale szokującą wiadomością. Dzięki dokładnemu poznaniu bohaterów możemy ich analizować i starać się przeniknąć umysł przestępcy. Czy jest to fotograf, który zawsze jako pierwszy pojawia się na miejscu zbrodni? Czy to policjant uwielbiający bieganie po zmroku. A może cicha pracownica redakcji, która niedawno przeżyła tragedię? Wzgardzony kochanek, ośmieszona żona, zbuntowany nastolatek? Możliwości jest wiele, a Ninni Schulman pozwala nam się pławić w nich wszystkich, stopniowo odsłaniając coraz więcej kart.

Rozpoczęłam tę przygodę, jak pewnie zauważyliście od tomu drugiego, ponieważ akurat on był on moją wygraną w którymś z konkursów. Nie zrobiłam sobie tym jednak dużej krzywdy. Przede wszystkim dlatego, że każdy z tomów opowiada o innym śledztwie, a delikatne spoilery części poprzedniej tylko podsyciły moją ciekawość.
Główna bohaterka Magdalena Hansson jest dociekliwą dziennikarką i świetnie napisaną postacią. Ponieważ autorka sama pracuje w tym zawodzie nie mogła lepiej opisać zaciętości, gonitwy za tematem i oddechu konkurencji na plecach. Magdalena przeżywa również swoje życiowe dramaty, rozterki i radości. Wbrew temu za jaką uchodzi jest bardzo wrażliwą osobą, która w tomie pierwszym (lada chwila przeczytam) przeżyła tragiczną historię. Oczywiście, jak można się domyślić, skoro to ona jest bohaterką serii, to w końcu na niej skoncentruje się cała sytuacja.

Książka jest puszką uwalniającą fantastyczny mikroklimat szwedzkiego miasteczka. Społeczność zamknięta w swoich hermetycznych granicach musi stawić czoło agresorowi kryjącemu się w ich szeregach. Zagadka do rozwikłania w postaci tajemniczych liścików wywołuje ciarki na plecach, a sceny z codziennego życia bohaterów zaciskają pętle niepewności. Jednocześnie zagłębiamy się w osobiste, nierzadko intymne relacje i problemy członków ekipy policyjnej, mieszkańców i Magdaleny. Są chwile, kiedy wątek obyczajowy na chwilę przyćmiewa kryminalny. Początkowo mi to przeszkadzało, bo nie widziałam celowości, ale ostatecznie tak zżyłam się z postaciami, że drżałam o ich bezpieczeństwo.

Świetna książka, którą serdecznie polecam.

Moja ocena 7/10

– Powiedz, o czym myślisz? – rzekł Lasse.
Petra wzięła poduszkę z rogu sofy i położyła na brzuchu.
– Nie wiem, o czym myślę. Chyba o tym, jakie to smutne, jacy samotni jesteśmy wszyscy ze swoim życiem, ze swoją udręką. Jak mało człowiek wie i jak mało może i ma odwagę zrobić.

Agencja Reklamy Arte Studio