oczy wilka
oczy wilka
„Oczy wilka” (t.1)

„Oczy wilka” to pierwszy tom cyklu: Oczy wilka.

Lena rozpoczyna nowe życie. Przenosi się do Głębi, niewielkiej miejscowości, w której po ukończeniu studiów podejmuje pierwszą poważną pracę w zawodzie. Niestety początek nie należy do najłatwiejszych. Zanim dojedzie do nowego mieszkania wjeżdża w auto zaparkowane przed sklepem. Jego właściciel niemal poraża ją przeszywającym spojrzeniem wilczych oczu. Dziewczyna nie jest w stanie wyrzucić go z głowy. Problem pojawia się, kiedy Lena dowiaduje się, że Artur Mangano jest lokalnym mafioso, któremu zdecydowanie lepiej jest nie wchodzić w drogę…

To nie będzie długa recenzja. Będzie szybka i treściwa tak jak szybka i treściwa była debiutancka książka Alicji Sinickiej.

„Oczy wilka” nie miała w sobie zbyt wiele logiki. Przede wszystkim absurd gonił w niej absurd. Moja pierwsza pauza polegała na rozmyślaniu jakim „nieobecnym” trzeba być kierowcą, żeby nie zauważyć, że z jezdni wjechało się na sklepowy parking i staranować stojący tam samochód. A scena znajduje się na samym początku książki!

Lena, jaką poznajemy w pierwszym tomie, jest postacią zupełnie nijaką, pozbawioną umiejętności analizy rzeczywistości i zdaje się, że również wolnej woli. Pozwala sobą kierować i manipulować swoimi decyzjami niczym mała dziewczynka, która jeszcze nie do końca pojmuje zasady rządzące relacjami międzyludzkimi. Nie rozumie relacji damsko-męskich i nie za bardzo ceni sobie więzi przyjaźni, co wynika z zupełnego zignorowania problemów, jakie miała jej przyjaciółka. Wręcz prosi się o wszystkie problemy, jakie na nią czyhają, bo samodzielnie się w nie pcha, z cielęcym uwielbieniem wzdychając do Artura.

Artur Mangano jest z kolei wręcz posągowym przykładem mafiosa. Dlaczego posągowym? Bo jego opis i zachowanie doskonale odzwierciedlałby właśnie coś twardego, zimnego i nieruchomego. Jest tak bardzo nierealnym zlepkiem ideałów, aż po czasie robi się zabawny z tym swoim teatralnym poczuciem obowiązku, powagą i wydumaną ważnością. W prawdziwym życiu ktoś tak bardzo zapatrzony w czubek własnego nosa nie dałby rady obmyślić planu odzyskania ukochanej. Z prostej przyczyny. Nie wygląda na kogoś, kto mógłby kochać kogoś poza sobą i cenić coś poza swoim imperium.

A jeśli już poruszamy motyw przewodni książki, czyli wielką miłość, której nie pokona ani czas, ani niepamięć, to muszę przyznać, że dawno się tak nie ubawiłam. Jak już wspominałam absurd gonił absurd, a zatrważająca naiwność Leny tylko to podkreślała. Widząc czarno na białym, że facet zajmuje się szemranymi interesami, doświadczając ze strony jego ludzi przemocy, uznaje, że przecież on będąc takim ładnym nie może być zły! Ponadto materialne wywłaszczenie serca bohaterki jest wręcz porażające. Dziewczyna zachwycona przepychem i rozmachem życia gangstera postanawia zignorować fakt, że na pierwszej randce, do której została zmuszona i doprowadzona siłą, odnajduje w gabinecie swojego amanta zdjęcie zwłok. Ot, efekt uboczny wielkiej miłości!

Podsumowując:

Podsumowanie będzie polegało na wyjaśnieniu Wam, dlaczego mimo tego, że nic tu się nie dodaje natychmiast sięgnęłam po kolejne części cyklu. Z prostej przyczyny. Znam późniejsze książki autorki i uwielbiam je. A w swojej recenzenckiej pracy cenię właśnie możliwość analitycznego śledzenia rozwoju takich talentów. W tym przypadku rozwój jest niezaprzeczalnie ogromny!

Moja ocena 3/10

„Jesteś aniołem, który stanął mi na drodze do piekła”.

Agencja Reklamy Arte Studio