pozornie bez winy
pozornie bez winy
„Pozornie bez winy”

Niewielką Sobótką wstrząsa straszna zbrodnia o podłożu rytualnym. Mord w pobliskim lesie spędza sen z powiek mieszkańców. Do sprawy zostaje przydzielona ambitna sierżant Szulc, ale ku zdziwieniu wszystkich komenda wojewódzka wysyła do nich podkomisarza Andersa, który specjalizuje się w tego typu sprawach.
Odwołany z przymusowego urlopu Anders nie spodziewa się ilości przeszkód w tej małej miejscowości. Co mu bardziej dokuczy? Młoda sierżant, która nie pozwoli sobą kierować, wścibska społeczność Sobótki, czy może morderca, będący cały czas o krok przed nimi?

Zastanawiając się nad tym co najbardziej lubię w kryminale wyróżniłam dwa aspekty.
Pierwszym były realne poszlaki. Nie lubię, kiedy śledczy, kimkolwiek by był, detektywem, policjantem, łowcą, idzie po śladach, po czym trafia w zupełnie niezwiązane z nimi miejsce. Lubię, kiedy ślady prowadzą nie tylko bohatera, ale i nas – czytelników.
Drugim była akcja. Choć nie określę negatywnie fabuły, w której akcja przeplata się z życiem prywatnym i rozwojem bohatera, uwielbiam, kiedy pędzi ona na złamanie karku od okładki do okładki.

Jeśli więc lubicie podobnie jak ja, „Pozornie bez winy” jest książką idealną dla Was!

Tym, co uderza nas od pierwszej strony jest małomiasteczkowy klimat. W Sobótce nie ograniczyli się do tego, że każdy zna każdego i wszystko o nim wie. Tutaj wszyscy są w jakimś stopniu spokrewnieni lub spowinowaceni, więc roszczą sobie prawo do wiedzy o życiu sąsiada. Możemy sobie więc wyobrazić zdziwienie Andersa, który pojawia się jako jedyny obcy w okolicy i jest czujnie obserwowany przez wszystkich.

Ogromnym atutem jest to, że główni bohaterowie wzbudzają ogromną sympatię. Wygadana Florianna jest bardzo oryginalną postacią, a tajemniczy Marcin otwiera się w miarę postępu fabuły. Obydwoje mają jakąś przeszłość i w sumie trochę się rozczarowałam, że ta przeszłość tak szybko wypłynęła na wierzch. Ni mniej ich wyrazistość i realne charaktery sprawiają, że stają się jednym z najciekawszych aspektów książki.

Śledztwo poprowadzone jest ręką osoby wiedzącej o czym pisze. Nie wiem czy to czysta fantazja autorki czy reaserch, ale wszelkie poszlaki, przesłuchania i burze mózgów przedstawione zostały spójnie i klarownie. Choć nie ukrywam, że w kwestii pokrewieństw dostawałam małego zawrotu głowy. Na szczęście podziałał jako rozweselacz 😉

„Pozornie bez winy” to książka bez zbędnego wydumania. Bohaterowie są realistyczni, zbrodnie okrutne, relacje społeczne na poziomie pozwalającym uwierzyć w ich naturalizm, a okolice Sobótki opisane są z plastyczną prostotą. Sam zbrodniarz, główny antagonista tej opowieści, nie jest żadnym geniuszem zbrodni. Jest po prostu na tyle sprytny, żeby dodając dwa do dwóch nie ściągać na siebie zbędnej uwagi.

Podsumowując:

To bardzo dobry debiut, który zdobył moje pełne uznanie. Myślę, że niejeden pisarz mógłby być dumny z takiego startu. Paulina Medyńska posłużyła się mieszanką poczucia humoru, inteligencji i szczypty dramatu, żeby stworzyć kryminał zaskakujący i wciągający. Być może chciałabym zobaczyć bardziej skryte emocje, może więcej niebezpiecznych momentów, a mniej fizyczności bohaterów, ale przecież to dopiero początek.
Bardzo liczę na cały cykl powieści z naszymi bohaterami na czele. Będę jego wierną fanką.

Moja ocena: 7/10

Agencja Reklamy Arte Studio