

„Rzymskie wakacje”
Diana, córka angielskiego księcia, po skandalu jaki wywołała w ojczyźnie wyjeżdża ze swoją guwernantką na długie wakacje. Akcja książki rozpoczyna się w miejscu, w którym dziewczyna jest już na wskroś znudzona zabytkami, jakie w kółko ogląda w Rzymie. Osiemnastolatka ma ochotę na zabawę i flirty, a nie patrzenie na stare zniszczone mury.
Jej sytuacja ulega zupełnej zmianie, kiedy tego samego dnia poznaje dwóch mężczyzn. Jednym z nich jest młody, przystojny angielski szlachcic. Drugim nieokrzesany włoski bałamutnik. Obydwóch łączy tylko jedno. Ślepe zafascynowanie jej nieprzeciętną urodą i żywiołowością. Obydwoje obdarzają ją atencją mając w tym swoje niecne cele.
Podchodzę do recenzowania z nijakim uśmiechem na ustach. Ostatnie czytadło wydawnictwa Harlequin odłożyłam na półkę jakieś piętnaście lat temu, kiedy to podbierałam je mamie i czuję się w obowiązku wyjaśnić dlaczego znowu po nie sięgnęłam. Z trzech powodów, które można podpiąć pod jeden tytuł. Wyzwanie czytelnicze 2015, w którym książka zalicza mi trzy punkciki 🙂
Ale już o samej książce.
Podobała mi się! Poważnie. Przeczytałam ją w kilka godzin (może cztery, pięć) z przerwami i muszę przyznać, że było to bardzo fajne kilka godzin.
Zwarta, spójna i wartka akcja. Co więcej opisy w swoim minimalizmie świetnie działały na wyobraźnię i dziewiętnastowieczny Rzym stał przed moimi oczami ja żywy. Fajny lekki, niezobowiązujący, ale działający na emocje klimat zapewnił mi niezłą zabawę. Bohaterowie wyraziści i konkretni dali się polubić, bądź też nie polubić 😉 Diana zapadła w pamięć swoim charakterkiem. To rozpuszczona, bogata szlachcianka, ale nie brakło jej niepokornej ekspresji i zuchwałej śmiałości, zupełnie niepodobnej do arystokracji. Na całe szczęście po początkowym wrażeniu jakie wywołała nie okazała się gąską. Dokonywała niegłupich wyborów nie szczędząc sobie przy tym zabawy i przyjemności.
Jedyne co mnie zupełnie powaliło na matę to epickie wyznania miłości. Dawno tak nie płakałam ze śmiechu. Ponieważ książka wciągnęła mnie niemal od razu rozpoczynającą się akcją, byłam w całkiem niezłym transie, kiedy do pierwszego takowego doszło. Aż mi łzy pociekły i tchu mi brakło.
Pomijając zupełną niemożność rozkwitu wielkiej miłości w takim tempie wszelkie pozostałe miłosne akcenty były bardzo malownicze i pobudzające fantazję. Nagłe wybuchy namiętności nie zostały napisane na siłę i powtykane do znudzenia. Wszystko miało umiar i dobry smak, a więc nie mam nic do zarzucenia.
Polecam każdemu kto ma ochotę na chwilę dobrej zabawy i oderwania myśli od codzienności. Nie rozumiem dlaczego żaden Harlequin nie pojawił się w naszych lajtach, bo to świetny pomysł na lekturę w czasie podróży, albo plażowania. I nie ma wstydu, bo kiedy chcemy sięgnąć po coś lekkiego i kobiecego to to jest idealne rozwiązanie.
Gdyby nie okrutna przewidywalność (Czy to aż tak przeszkadza?) byłby to jeden z fajniejszych lajtów jakie czytałam. Jeśli ktoś nie cierpi na przerost ambicji i ma ochotę na chwilę rozrywki zapraszam do lektury!
Kocham cię ponad wszystko, moja gołąbeczko. Nawet jeśli zginę, będę cię kochał w zaświatach.
LOVE IT 😀
Moja ocena: 6/10
autor Miranda Jarrett
tytuł oryginału Seduction of an English Beauty
wydawnictwo Harlequin
data wydania 2009 (data przybliżona)
liczba stron 266.