

„Sekretna mowa kamieni”
Luna i Leo to dwa diamenty. Pietro, stary łowca kamieni, właśnie tak nazywa dwójkę swoich uczniów: ukochaną wnuczkę i jej najlepszego przyjaciela. Dwa diamenty, które będą się wzajemnie przyciągały i oddziaływały na siebie przez całe życie. Wspólnie dorastają, dojrzewają i odkrywają, że ich wzajemna miłość jest ogromna i niezniszczalna. Ale dochodzi do tragedii.
Świat Luny rozsypuje się na kawałki. Leo zdradza jej miłość i oddanie i znika bez śladu. Diament jest niezniszczalny, trwa wiecznie. Zgładzić może go jedynie inny diament.
Mijają lata. Luna nadal pracuje z dziadkiem, ale już jako księgowa w „Jadeitowym sercu”, sklepie Pietra. Ciepły i empatyczny Giulio chce dzielić z nią życie, a ona naprawdę czuje, że go kocha. Nie wierzy już w sekretną mowę kamieni, co więcej kpi z samego faktu, że kiedyś uważała inaczej. I patrzy z politowaniem na dziadka, który nadal wierzy. Pewnego dnia w sklepie pojawia się Leo. Żadne z nich nie spodziewa się tego spotkania, a dawne rany, niezażegnane pretensje i niewypowiedziane słowa eksplodują z mocą atomu.
Luna widzi jak słaby jest cement, którym pozlepiała kawałki swojego życia, nie zamierza jednak choćby wysłuchać Lea i odzyskać równowagi. Nie chce go widzieć. Nie planuje dać najmniejszej szansy. I wszystko spełzłoby na niczym, ale Pietro, który nie chce niczego poza tym, żeby jego diamenty lśniły, zabiera ich w tajemniczą podróż do samego serca magii.
Podobno swój kamień poznaje się słuchając serca. Przyzywa nas do siebie i przyciąga jak żaden inny. Pozwolę sobie użyć tego odniesienia do omawianej książki, którą właśnie w taki sposób mnie przyciągnęła. Jak tylko ją zobaczyłam, nie potrzebowałam nawet czytać opisu. Czułam, że to ta.
To powieść kompletna, w której cudowny styl autorki przeplata się z jej niezwykłą empatią, fascynującymi lokacjami, prawdziwą magią zawartą w naturze, genialnymi bohaterami i wielką, najżywsza miłością.
Chiara Parenti pokazuje nam co najlepsze w jej niezwykłej ojczyźnie. Włochy pełne wielkich emocji, gościnności i serdeczności, cudownych aromatów jak i wielkich dramatów, które włoskie serca tak niezwykle czują. Z pięknego Mediolanu wyruszamy do Tajlandii na owiane legendą targowisko klejnotów. Chanthaburi daje z kolei poczucie mistycznej przygody, sprawia, że oczekujemy pojawienia się Indiany Jonesa. I poniekąd tak się właśnie staje, a wszystko owiane jest magią tęsknoty i nostalgii.
Absolutnie niezwykli bohaterowie stanowią magię i klejnoty sami w sobie. Przypuszczam, że każdy znajdzie tu postać, z którą w dużym stopniu będzie się mógł utożsamić, lub która stanie się jego idolem. Nieskończenie dobry i mądry dziadek Pietro, Luna i Leo tak pięknie zagubieni i skrzywdzeni, poszukujący jakiegokolwiek źródła nadziei, ulotna niczym elf Jadeit, twarda i uparta Ambra, oraz cierpliwy Alfredo. To właśnie oni sprawili, że napisane emocje ożyły i przelały się na mnie wielkim strumieniem.
Miłość, którą odkrywamy warstwa po warstwie ostatecznie musi podbić najbardziej zatwardziałe serce. To miłość zrodzona z przyjaźni i zaufania. Miłość wykraczająca poza czas, odległość i rany, jakie ludzie sobie zadają. Miłość niezniszczalna i niezłomna. Taka, o której nie trzeba mówić, bo ją czuć i widać. Prawdziwa i piękna.
Pisząc o tej książce nie można ostatecznie nie wspomnieć o kamieniach. Klejnotach, będących darami od Matki Natury. Kto mnie obserwuje wie, że wierzę w ich moc. Już od dawna nie zdarzył się dzień, w którym nie miałabym jakiegoś na lub przy sobie. Ukochany granat – mój kamień zodiakalny – towarzyszy mi we wszystkich ważnych lub trudnych chwilach. Książka stanowi fascynującą, otoczoną legendami encyklopedię wiedzy z tej dziedziny. Ale! Jeśli ktoś ma do tego zupełnie pragmatyczne podejście, spokojnie może zaczerpnąć z pięknie opowiedzianej bajki i to też jest jak najbardziej dobre!
Podsumowując:
Niewiarygodnie dojrzała emocjonalnie historia, w każdym calu oryginalna i niepowtarzalna.
Jeśli ktoś zastanawiałby się jaki jest mój gust literacki, ta książka odpowie na wszystkie pytania. Bo mój gust ucieka w kierunku treści budzących piękne emocje. Wciągających w niezwykłe, choć życiowe wydarzenia, pozwalających zestroić swoje emocje z emocjami bohatera i mimo zawirowań fabularnych w pewien sposób pełnymi harmonii.
To jedna z najpiękniejszych książek, jakie czytałam.
Moja ocena: 10/10
„A wiecie czym jest prawdziwa miłość, dzieci? – zapytał, ale zaraz sam sobie udzielił odpowiedzi. – Prawdziwa miłość to ktoś, kto sprawia, że lśnimy. Jedyna osoba, która potrafi zeszlifować nasze kanty tak, żeby światło wydobywało całe nasze wewnętrzne piękno. – Powiódł spojrzeniem od Lea do mnie. – To ktoś, kto umie ukazać światu piękno, które nosimy w sobie, ponieważ tylko ta osoba naprawdę potrafi je dostrzec. Dlatego prawdziwa miłość jest taką rzadkością”.