siedem sióstr
siedem sióstr
„Siedem sióstr” (t.1)

„Siedem sióstr” jest pierwszym tomem cyklu: Siedem sióstr.

Na wieść o śmierci ojca Maia i jej pięć sióstr, które los rozrzucił po całym świecie, gromadzą się w bajecznym domu u wybrzeży Jeziora Genewskiego. Atlantis jest pięknym zamkiem, a sześć sióstr to kobiety, które Pa Salt adoptował jako małe dziewczynki. Ukryty za woalką swojej tajemniczości ojciec pozostawia córkom w spadku wskazówki jak mogą dotrzeć do swoich korzeni.
Pierwsza w podróż wyrusza najbardziej zamknięta w sobie Maia. Jako jedyna całe życie mieszkała z ojcem, a opuszczenie domu wprawia ją w duży dyskomfort. Ruszając tropem historii dociera do Rio de Janeiro, gdzie poznaje swoją biologiczną rodzinę. Zanurzając się w jej historii prowadzi nas w wir niezwykłych wydarzeń.

Książka ma fabułę dwutorową i na równi z Mają poznajemy jej przodkinię Izabelę Bonifacio, żyjącą w latach 20-tych poprzedniego stulecia. Historia z okresu Belle Époque stanowi jedną z najbardziej niesamowitych i poruszających opowieści, jakie czytałam. Odurzający Paryż i budowa pomnika Cristo Redentor, największego symbolu Rio, już zawsze będą mnie zalewały ogromną falą nostalgii. Już zawsze będą się kojarzy z rozdzierającą historią pięknej Izabeli.

Powieść oczarowuje swoim kunsztem. Utkana bardzo elegancką nicią przeplata w sobie krajobrazy, ludzi, historię i wydarzenia tętniące wielkimi emocjami. Nie ma w niej żadnej tandety zdarzającej się w chwilach wzniosłości uczuć. Dwa tory fabularne są od siebie różne jak dzień i noc. Współczesność jest bardziej bezpośrednia, głośniejsza i jakby prostsza. Przeszłość maluje się uroczymi ornamentami tajemniczości i pewnej niesamowitości.

Izabela tuż przed ślubem wyrusza w swoją ostatnią panieńską podróż. Ojciec jej przyjaciółki, Heitor da Silva Costa, który jest architektem, planującym wybudować na górze Corcovado olbrzymi pomnik Chrystusa Odkupiciela, zabiera obie przyjaciółki do Paryża. Dziewczyna szybko trafia do artystycznej kolebki miasta – Montparnasse. Przyciąga ją jak magnes. To tam zupełnie oczarowuje młodego rzeźbiarza Laurenta Brouillyego, a razem z nim odnajduje się w pracowni samego Paula Landowskiego.

Fikcja miesza się z faktami. Wydarzenia historyczne, prawdziwe postacie biorące czynny udział w fabule, chwytające za serce wątki główne i poboczne, liczne dylematy, które obie bohaterki muszą podejmować, rozterki serca i umysłu. W końcu przechodzimy do bardziej globalnej perspektywy, bo powieść lawiruje w czasie i przestrzeni niczym szybowiec. Przemierzamy kraje i kontynenty, poznajemy je nie tylko z nazwy, ale również z odmiennej kultury i obyczajności. Każda lokacja tworzy nowy, niepowtarzalny klimat. Wszystko jest tak subtelne i delikatne, że gra na sercu niczym wirtuoz.
Nie wiem jak autorka tego dokonała, ale oczami wyobraźni widzę Lucindę Riley machającą nad gotowym tekstem swoją różdżką. Magia jest jedynym wyjaśnieniem.

W miarę odkopywania przeszłości Maja zbliża się do odkrycia prawdy o swojej matce. Poznaje prawdziwą rodzinę jednocześnie odkrywając powoli Buenos nieznane turystom. To niezwykłe biorąc pod uwagę raczej introwertyczny charakter bohaterki. Jej odsłanianie się na doznania, ludzi i miejsca jest jakby dodatkowym smaczkiem całej powieści. Zdecydowanie wychodzi ze strefy komfortu decydując się na podróż do Brazylii, czym rusza całą lawinę wydarzeń.

Podsumowując:

„Siedem sióstr” to niesamowity początek serii tańczącej na pograniczu baśni. Pełnej niesamowitości i pięknych emocji, niezwykłych bohaterów, rodzinnych tajemnic i otwartego świata, który tylko czeka, żeby obdarzyć nas nową przygodą – kolejną opowieścią.
Chciałabym podsumować ten tom cytując jednego z bohaterów:

„W ostatnich dniach odbyliśmy prawdziwą podróż w przeszłość, w której z przyjemnością ci towarzyszyłem”.

Moja ocena: 9/10

Agencja Reklamy Arte Studio