

„Wesoła rozwódka”
Życie może rozsypać się w mgnieniu oka. Jednego dnia jesteś szczęśliwą mężatką i urządzasz nowy dom, a następnego do twoich drzwi puka obca kobieta i oznajmia, że ukochany mąż od dawna cię zdradza. To właśnie przytrafiło się Alicji. Wyprowadza się, składa pozew o rozwód i zaczyna nowe życie w kawalerce, której użycza jej przyjaciółka. Na przekór wszystkim postanawia udowodnić, że rozwódka nie musi być kobietą smutną i przegraną. Może być wesoła i cieszyć się nowym życiem! To nowe życie najlepiej rozpocząć z rozmachem i przytupem. A jak konkretnie? Alicja już wie i postanawia pomóc innym kobietom, które spotkało to, co ją, i pokazać im, że życiem można się cieszyć nawet po rozwodzie. A może przede wszystkim po rozwodzie? Będzie wesoło i będzie się działo!
Jak wiadomo rozwód jest tematem najczęściej trudnym, nawet traumatycznym. Zwłaszcza z perspektywy osoby najbardziej poszkodowanej. Na przykład zdradzonej, odrzuconej żony. Taki właśnie plan dla swojej bohaterki napisała pani Czarkowska.
Alicja pewnego dnia dowiaduje się, że mąż od dłuższego czasu zdradza ją z koleżanką z pracy, co więcej otrzymał od niej coś, czego nie dostawał od Alicji. Ciążowy brzuszek. Bohaterka dowiaduje się o tym w sposób bardzo brutalny, na oczach wszystkich znajomych. Czy się załamuje? Nie, nic z tych rzeczy!
Alicja rozpoczyna trochę trudniejsze, ale zupełnie samodzielne i samotne życie. Przeprowadza się do mieszkania przyjaciółki, do bloku, gdzie w mieszkaniu na przeciw mieszka pan Karasek (nadmiernie dbający o porządek), a na końcu korytarza piekielnie przystojny Szymon. Jej współlokatorem jest krasnal ogrodowy, który podobno ożywa, kiedy na niego nie patrzeć, a na balkonie przesiaduje pan Wiesiek. Członek ekipy remontowej, ocieplającej blok. Do tego trzy szalone przyjaciółki Alicji są gotowe pomóc jej za wszelką cenę. Choćby miały się wspinać po rynnie…
Autorce udało się wywrócić wszystko to, co dołujące do góry nogami i zamienić te rzeczy na szereg wesołych wydarzeń i spotkań, które ostatecznie doprowadzają Alicję do planu na rozwodowy biznes. Otóż bohaterka czerpiąc ze swoich doświadczeń otwiera firmę organizującą imprezy z okazji rozwodów.
To typ komedii, w której porażki szybko zamieniane są w sukcesy, a przykre sytuacje błyskawicznie stają się polem do stworzenia kolejnej zabawnej sceny. Napompowana optymizmem, gotowa na wszystko bohaterka tylko podbijają to wrażenie. Rozgoryczenie swoim stanem cywilnym wyraża w postaci ironii skierowanej w kierunku byłego męża i jego nowej kobiety. Pozytywnym nastawieniem uciera nosa wszystkim plotkom na swój temat. Staje na nogi jako zupełnie nowa kobieta, a my z radością obserwujemy to wraz z kapitalnym panem Wieśkiem.
Jest to taka niezobowiązująca, lekka lektura na poprawę humoru. Według mnie zbyt lekka. Czy też raczej zbyt lekko traktująca. Mój problem polega na tym, że nie do końca swobodnie potrafię traktować złamane serca i załamywanie komuś życia. Przyznam, że zupełnie niepotrzebnie spinałam się we fragmentach opisujących relacje z mężem i jego kochanką. To mnie nie bawiło. Nie pojmowałam jak Alicja może traktować to z takim humorem. Ale to tylko taki mój osobisty defekt, bo ja się po prostu zawsze angażuję emocjonalnie w opowiadaną historię.
Prosta, choć dobrze poskładana fabuła i fajne poczucie humoru odrywa od szarości jesiennych dni. Autorka sypie zabawnymi pomysłami jak z rękawa i właściwie nie można odetchnąć, bo ciągle coś się dzieje. Brawo za rozdmuchanie cienia nad tak smutnym tematem traktowanym jak porażka. Nie wiem jak świeżo upieczone rozwódki zareagowałyby na te rewelacje, ale ja spędziłam bardzo przyjemny czas.
Moja ocena 5/10