wichrowe wzgórza recenzja
wichrowe wzgórza recenzja
„Wichrowe Wzgórza”
H

istoria tragicznej miłości i zemsty osnuta na tle dziejów trzech pokoleń dwóch ziemiańskich rodzin, opowieść, której scenerię stanowią tajemnicze i urzekające wrzosowiska północnej Anglii.
Mały chłopiec, Heathcliff, jako osierocone dziecko trafia do domu Earnshawów. Wychowując się w tej zamożnej rodzinie, obdarza odwzajemnioną miłością Catherine, córkę swoich przybranych rodziców. Prześladowany przez przyszłego dziedzica Hindleya, poznaje też smak nienawiści. Gdy przekonuje się, że konwenanse mogą pokonać nawet najsilniejszą miłość, znika na trzy lata, aby powrócić jako dysponujący fortuną niewiadomego pochodzenia, demoniczny i bezwzględny mściciel. Od tego momentu nikomu w rodzinie nie będzie łatwo znaleźć własne szczęście.

* * *

Nawet nie wiecie jakiego mam stracha i jak długo opracowywałam tę recenzję, żeby wyglądała jak wygląda obecnie. Dlaczego? Po pierwsze książka nie jest nowością i spora część z Was ma już na jej temat wyrobioną opinię. Po drugie powieść uznana jest za romans wszech czasów, a mnie się ona najzwyczajniej nie podobała…
Także nadstawiam kark na baty i do dzieła!

Emily Brontë zapewne w najskrytszych snach nie podejrzewała, że jej mrocznie gotycka powieść zdobędzie ponadczasową sławę i adorację milionów. Czy mając taką świadomość napisałaby więcej dzieł? Kto wie. Czasy nie były łatwe dla ambitnych kobiet.

Uwielbiam XVIII I XIX wieczny romans. Zwłaszcza brytyjski. Nie ma nic wspanialszego niż sztywna etykieta i łamiące ją ukradkowe spojrzenia, potajemne spotkania i magia zawarta w muśnięciu dłoni. Ale jak to ująć w sposób posępny? Właśnie tak, jak zrobiła to pani Brontë. Losy bohaterów nie są przetykane ani różem ani lukrem. Nie ma tam słodyczy ani na kęsa. Jest za to dużo smolistego mroku i okrutnej konsekwencji. Mimo to romans wszech czasów przez setki lat wzbudza z jakiegoś powodu romantyczne emocje.

O samej fabule, mogę śmiało powiedzieć, że nakreślona została bardzo zdecydowaną ręką, co tłumaczy kontrowersję, jaką w swoich czasach wywołała. Jest wręcz brutalna i jak już wspominałam do bólu konsekwentna. Jeśli coś ma się zawalić, a wali się wiele, to nie ma takiej siły, która powstrzymałaby kataklizm.
Zdradzony Heathcliff schodzi na drogę zemsty. Nad wszystkimi zawisa groźba niechybnej tragedii. Od razu wiadomo, że nie cofnie się przed niczym, a co więcej nie będzie próbował odzyskać ukochanej, tylko zemścić się na niej ciągnąc ją na swoją śliską ścieżkę. Dopiero kiedy Catherine staje się nieosiągalna już dla nikogo, kiedy odchodzi ostatecznie, rozpacz i wkrótce szaleństwo przejmują władzę nad mężczyzną. Wichrowe Wzgórza i Drozdowe Gniazdo będące ze sobą w sąsiedztwie urywają jakikolwiek kontakt, ale Heathcliff odnajduje sposób, żeby sprowadzić zgubę na znienawidzonych mieszkańców dworu.
Oszalały z niespełnionej miłości mężczyzna może wydawać się jak najbardziej romantyczny, ale niestety przynajmniej z mojego punktu widzenia wcale tak nie było. Ogólnie rzecz ujmując bohaterowie okazali się najsłabszym punktem całej powieści.
Heathcliff, powszechnie tak samo uwielbiany jak nienawidzony, jest zdecydowanie najlepiej skrojoną postacią. Jestem w stanie zrozumieć jego chęć zemsty. Nie pojmuję za to okrucieństwa względem, zdaje się, każdej osoby, jaka staje mu na drodze. Nie miało dla niego znaczenia czy bije mężczyznę, czy kobietę, czy też dziecko, bo serdecznie nienawidził każdego i absolutnie każdy, kto mu się sprzeciwił, nawet jeśli chodziło o jakąś zupełnie nieistotną rzecz, dostawał według niego zasłużoną karę. Niepotrzebne okrucieństwo być może miało zabarwić mroczny klimat. Mnie szybko zniechęciło. Poza tym jego wielkie plany zemsty wydały mi się zbyt banalne, nieciekawe.
Największą ością w gardle okazała się Catherine. Obie Catheriny, bo jabłko niedaleko padło od jabłoni i córka zupełnie wdała się w matkę. W życiu nie spotkałam się z tak niemądrymi i infantylnymi kobietkami. W ich postępowaniu nie było grama logiki. Tłumaczono to dużą wrażliwością, ale jak dla mnie to po prostu brak umiejętności logicznego łączenia faktów i oceny sytuacji przyczynił się do ich zguby. Zupełnie bezpruderyjne kokietowanie Heathcliffa w obecności męża, nabieranie się na jego najbardziej beznadziejne i szyte grubymi nićmi podstępy nie dało się tłumaczyć nadmierną wrażliwością.

I co zrobić jeśli się nie lubi i nie szanuje żadnego z bohaterów? Jeśli jako jedyny sympatię wzbudza prostacko wychowany Hareton, bo ma w sobie odrobinę prawdziwości. Jeśli nie żal mi nikogo, bo ze złością mówię „dobrze jej/jemu tak”. Bo, co tu dużo mówić, za głupotę się płaci. „Wichrowe Wzgórza” ujęły mnie jedynie wizją brytyjskiej wsi i wrzosowiskami pomiędzy dwoma zwaśnionymi dworami. Zabrałam się za nie z dużym entuzjazmem traktując jako pewnik, niestety ani mi się to nie umywa do np. Austin. Co więcej planowałam recenzję zaserwować na Walentynki, ale cóż za smutne byłyby to Walentynki…
Przeczytać warto choćby dla wyrobienia własnej opinii o „romansie wszech czasów”, ale osobiście nie polecam.

Czytaliście? Co o niej sądzicie? Rozczarowanie czy oczarowanie?

Moja ocena 4/10

Dobre serce upiększy twoją twarz, mój chłopcze, nawet jeśli będziesz całkiem czarny. A złość oszpeca i zohydza najpiękniejsze oblicza.

Agencja Reklamy Arte Studio