

„Wszystkie nasze obietnice”
Quinn i Graham poznali się w naprawdę wyjątkowych okolicznościach. Bardzo niecodziennych. Nawiązuje się między nimi więź wyjątkowa. Mocna i głęboka. Idealnie do siebie pasując i perfekcyjnie się uzupełniając tworzą idealną parę, a wkrótce idealne małżeństwo.
Czy idealna miłość może być zniszczona przez nieidealnych ludzi? Czy istnieje w ogóle coś takiego jak idealna miłość?
Quinn jest ostrożna w relacjach i uczuciach. Wychowana w specyficznych warunkach, nauczona podporządkowywać się woli otoczenia, zwłaszcza despotycznej matki, nie potrafi sobie poradzić z nagłą porażką, jaka dotyka jej życie rodzinne.
Graham, od małego otoczony miłością i wsparciem bliskich, emanuje samymi pozytywnymi uczuciami. Dla niego fakt, że mają problem z poczęciem dziecka jest przykry, ale od razu obmyśla plan jak mogą być szczęśliwi pomimo tego. Przecież najważniejsze, że się odnaleźli, że się kochają i mogą być razem.
Jego ukochana żona niestety popada w coraz większą obsesję. Obsesja przemienia sie w obłęd, a rajskie małżeństwo w męczeńską grę pozorów.
To absolutnie wyjątkowa pozycja. Dla każdego bez względu na wiek i płeć. Jest jednocześnie niewiarygodnie szczerą spowiedzią, jak i zawoalowaną ucieczką w ułudę. Udawaniem. Usilnym trzymaniem się myśli, że póki problem nie został wypowiedziany na głos – nie ma go. Nie musimy więc o nim rozmawiać. Unikaniem odpowiedzialności i ponoszeniem kosztów.
To historia bezgranicznie kochającego się małżeństwa, które w pewnej chwili samo zapędza się w kozi róg. Nadchodzi czas, kiedy przestaje być sielankowo, przestaje im się układać wedle własnych marzeń. Odkrywają, że jakby się nie starali życie ma dla nich inny scenariusz.
Podczas gdy Quinn pogrąża się w obsesji zajścia w ciążę Graham wkłada cały wysiłek w ratowanie małżeństwa. Pokazuje ukochanej na setki sposobów, że kocha ją mimo wszystko, ale cierpienie Quinn jest zbyt duże. Zbyt zaślepiające.
Uwielbiam Colleen Hoover za bardzo wnikliwe i mądre podejście do emocji. Nie ucieka się do wzniosłych dramatów. Tworzy sytuacje bez zbędnej teatralności, zupełnie autentyczne.
W powieści „Wszystkie nasze obietnice” znajdziemy rozsypaną kobietę i mężczyznę, który ze wszystkich sił stara się ją pozlepiać. Jest skoncentrowany na związku, ślepo zapatrzony w ukochaną, czuły, troskliwy, mądry i cierpliwy. Ma cudowne poczucie humoru i spontaniczność. Do tego jest bardzo przystojny i namiętny. Choć jestem przekonana, że ktoś taki jak Graham (człowiek bez wad) po prostu nie istnieje, jego emocjonalność i reakcje Quinn były tak dojrzałe i doskonale opisane, że sama zaczęłam je odczuwać.
Autorka poruszyła trudny problem. Problem ciężki do przerobienia go i, jak dobrze wiemy, do zrozumienia przez osoby postronne. Bezpłodność nie jest z jakiegoś powodu traktowana jako choroba. Z jakiejś przyczyny ludziom trudno jest zrozumieć, że pragnienie dziecka może przysłonić wszystko inne, a niemożność jego posiadania doprowadzić do depresji i rozbicia małżeństwa. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś pytał „Jak tam twój rak?”. Setki razy za to, również do mnie, padały pytania: „Kiedy wy w końcu będziecie mieć to dziecko? A kiedy drugie, przydało by się rodzeństwo”. Książka pięknie pokazuje co się dzieje z kobietą cierpiącą na bezpłodność, kiedy po raz kolejny słyszy takie pytanie. Jak bardzo destrukcyjnie działają ludzie pozbawieni taktu i paskudnie ciekawscy czyjejś prywatności.
Autorka wśród niewielkiej ilości stron zawarła esencję problemów i emocji związanych z kryzysem w kochającym się małżeństwie. Dwutorowa fabuła bardzo obrazowo pokazuje nam chwile, w których bohaterowie dopiero się w sobie zakochują, szczęście pierwszych wspólnych miesięcy i to, co nieziszczone marzenie i zrutynowana codzienność zrobiły z ich szczerością i zaufaniem.
Delikatny minus dla mnogości scen łóżkowych. Choć były bardzo dobre, bardzo sensualne i wyważone przycięłabym je na rzecz innych wątków, choćby medycznych.
Podsumowując:
Książka wywarła na mnie bardzo duże wrażenie, mocno poruszyła i kilka razy wzruszyła. Czułam rozpacz Quinn i bezradność niepoddającego się Grahama. Czułam, że mimo iż nadal nie potrafią bez siebie żyć z każda chwilą oddalają się od siebie. To piękna historia o sile miłości i o walce o marzenia. Przykład tego, że w życiu nie zawsze dostajemy to, czego sobie życzymy i mimo to musimy dalej walczyć o szczęście.
Serdecznie polecam!
Moja ocena: 9/10
„Niezależnie od tego, jak bardzo się kogoś kocha, rozmiar tej miłości jest nieistotny, jeśli na drodze staje jej niezdolność przebaczania”.