

„Wyjdziesz za mnie, kotku?” (tom 1)
Ciepła historia o miłości, wybaczaniu i trudnych życiowych wyborach. O tym, co tak naprawdę jest najważniejsze.
Anna ? młoda, odnosząca sukcesy dziennikarka radiowa ? kocha i jest kochana. Jednak nie do końca potrafi się odnaleźć w związku z troskliwym, ale despotycznym i zaborczym Patrykiem. W ich relacjach nie brakuje napięć wynikających z jego tradycyjnego pojmowania rodziny ? w tym roli kobiety ? i jej pragnienia wolności. Anna musi posłuchać siebie, przekonać się, czy chce od życia tego samego co jej ukochany mężczyzna, czy u jego boku naprawdę znajdzie swoje miejsce. Musi być pewna, jak odpowiedzieć na pytanie ?Wyjdziesz za mnie, kotku??.
A kiedy na jej drodze pojawia się milczący ?ktoś?, o kim mówiła arabska przepowiednia, Anna musi się zmierzyć z przewrotnym losem, aby walczyć o swoje szczęście.
Opowieść o trudnej miłości, sile przyjaźni, mrokach przeszłości, rodzinnych tajemnicach i tęsknocie za prawdziwym uczuciem.
Niech mi ktoś powie, dlaczego autorzy tak strasznie się szufladkują, ładując na książkę beznadziejne okładki i zupełnie bzdurne tytuły? Gdybym wzięła tę książkę w Empiku do ręki, to rzuciłabym ją z powrotem na półkę uznając za straszną szmirę. Wiem, wiem, nie oceniaj książki po okładce. Ale taka fuszerka aż się prosi o ocenę! Odpuściłabym, gdyby chociaż przedstawiała jakieś postaci z książki. Ale nie! Książkowa Anna jest blondynką, a Patryk jest przystojniakiem. Więc ja już nie wiem co przedstawia oładka, ale na szczęście nie ona stanowi o tekście 🙂
Druga, sprawa jest taka, że byłam pewna, że mam ją z Lajtowego polecenia. Dopiero teraz zerkam, która to mi podesłała książkę, która cudownie smakowałaby w długie, zimowe wieczory, a tu się okazuje, że jakiś chochlik mi psikusa zrobił 🙂 Nie mam pojęcia skąd ją wytrzasnęłam!
Do rzeczy.
Pierwsza połowa książki jakoś szczególnie do mnie nie trafiła. Momenty, które mnie nużyły, to niekończące się opisy otoczenia. Spacer po mapie był nieco wymęczający. Zwłaszcza tym szwedzkim, z łamiącymi język nazwami ulic. Ponadto do furii doprowadzała mnie główna bohaterka. Jej dylemat, czy być z mężczyzną, który mnie nosi na rękach, rzuca płatki pod nogi i wielbi każdym spojrzeniem, sprawiał, że mamrotałam przekleństwa. Przez pół książki miałam ją za z lekka niestabilną. Uważała Patryka za „zaborczego despotę”. Jego despotyzm polegał na tym, że wychował się w rodzinie, gdzie matka poświęciła karierę dla domu i dziecka i była to według niego naturalna kolej rzeczy. Anna nie zauważyła, że kiedy oznajmiła, że nie rzuci pracy niemal z miejsca ustąpił. Że jego największą wadą było to, iż jako ponad trzydziestoletni mężczyzna chciał się ustatkować, mieć żonę, dom i dzieci. Straszne, prawda? Biedna Anna.
Na szczęście nasza blondynka wybroniła się w drugiej połowie. Mało tego, że się wybroniła, to jeszcze sprawiła, że zaczęłam się z nią utożsamiać. Miałam dziwne wrażenie, że książka jest częściowo o mnie. Nasze dzieciństwo przebiegło bardzo podobnie, jeden z szokujących zakrętów, jaki spotkała na
drodze już przeszłam (zapewne domyślicie się o który chodzi), teraz z niecierpliwością czekam, aż nastąpi ten drugi. Okazała się mądra, wrażliwa i silna za czworo. Ostatecznie ją polubiłam, nawet bardzo.
Jeśli się kogoś kocha, to przyjmuje się go z całym dobrodziejstwem. Tym dobrym i tym trochę trudniejszym.
Książka jest przeurocza. Jeśli ktoś lubi czytać o prawdziwych, wystawianych na próbę więzach, to jest to idealna pozycja. Od pierwszej strony otacza ciepłem i typowym dla takich rodzinnych powieści spokojem. Można się w niej zatopić i niejednego nauczyć. Cierpliwości, pokonywania trudnych problemów, radzenia sobie z kłodami, jakie życie rzuca pod nogi, z niespodziankami, jakie szykuje los. Można poznać wspaniałe historie kilku osób, które z tym życiem sobie już poradziły, pogodziły się z jego okrutną wspaniałością. Zajrzeć w obce kultury i poczuć szacunek dla sposobów w jaki ludzie odczuwają szczęście. Wyciągnąć morał, jak czerpać radość, jak kochać i jak przyjmować miłość, którą jesteśmy obdarowywani. Bo to nie jest takie proste i oczywiste. Często jest tak, że dostajemy upragnione uczucie i zaprzepaszczamy je, niszczymy.
Powieść jest wspaniale polska. Przesiąknięta naszą kulturą, naszymi zwyczajami, zaletami i przywarami. Czułam się tak, jakby akcja toczyła się w moim sąsiedztwie. Nie ma w niej cwaniackich zagrywek, nie ma abstrakcyjnych akcji, ani nierealnych bohaterów. Wszystko jest przejmująco rzeczywiste. Nie ma wątpliwości, że mogłoby to spotkać każdego z nas. Może atencja Patryka była zbyt duża, ale działo się to tylko w tej pierwszej połowie. Później pokazał, że jest charakternym facetem, który potrafi się wkurzyć i postawić na swoim. Może Anna za bardzo gwiazdorzyła, ale później życie samo ją ułożyło.
Bardzo ją polecam, ponieważ przez trzy dni czytania miałam wrażenie, że należę do innej rodziny. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami i wypuścić nie chcieli! Zakończenie jest odrobinę przesłodzone, ale ponieważ historia tak bardzo przypomina moją potencjalną biografię, byłabym nieźle przerażona, gdyby nie zakończyła się mega happy endem 🙂
Moja ocena: 7/10
Nie można jej dotknąć, zważyć, a jednak istnieje, choć tak trudno ją zdefiniować.