

„Złodziejka książek”
Był sobie raz dziwny mały człowieczek, który podjął trzy ważne życiowe decyzje:
1. Zrobił sobie przedziałek po innej stronie niż wszyscy.
2. Zapuścił sobie mały kanciasty wąsik.
3. Postanowił, że zdobędzie władzę nad światem.
Liesel Meminger nie można uznać za życiową szczęściarę. Matka, z braku innego wyjścia musi oddać ją i jej brata do rodziny zastępczej. W trakcie podróży brat umiera, a więc dziewczyna osamotniona, załamana i przerażona trafia do zupełnie obcych ludzi. Do ludzi tak skrajnych jak ciepło i zimno. Do łagodnego, poczciwego i mądrego Hansa i jego apodyktycznej, szorstkiej i wulgarnej małżonki Rosy.
Pierwszą książkę jaką kradnie jest „Podręcznik grabarza”. Robi to na pogrzebie swojego małego braciszka. To Hans, wykorzystując noce, kiedy Liesel budzi się z koszmarów, naucza ją czytać i to dzięki niemu poznaje magię, którą znamy również my. Magię liter tworzących słowa i magię słów opowiadających historie. Dla dziewczynki przystosowującej się do nowego, często wrogiego otoczenia te noce są jedynymi naprawdę szczęśliwymi chwilami.
Pojawiają się kolejne okazje kradzieży książek i pragnienie ich posiadania jest silniejsze nawet od głodu. Nie zważając na niebezpieczeństwo Liesel kradnie jedną ze stosu przeznaczonego przez nazistów do spalenia. Wybucha wojna. Nędza i strach atakują z każdej strony, ale ona ma swoje książki. Są jej tarczą i panaceum na wszystkie złe emocje i doznania.
Pewnego dnia pod ich dachem pojawia się żydowski chłopak, któremu udzielają schronienia. Liesel przekonuje się jacy na prawdę są jej opiekunowie. Podejmując całe ryzyko i niebezpieczeństwo okazują się ludźmi na wskroś dobrymi i zdolnymi do wielkich poświęceń. Liesel zaprzyjaźnia się z Maksem.
Przejechała dłonią po pierwszej półce, słuchając szelestu, z jakim jej paznokcie dotykają kręgosłupa każdego z tomów. Brzmiało to jak muzyka lub tupot biegnących stóp. Użyła obu dłoni. Przyspieszyła. Jedna półka po drugiej. Zaśmiała się. Jej głos podszedł wysoko do gardła i rozszedł się po całym pokoju, a kiedy przestała się śmiać i stanęła pośrodku, spędziła długie minuty, patrząc to na półki, to na swoje palce.
Zusak ugryzł tematykę II wojny, holocaustu i nazistowskich Niemiec z zupełnie nowej strony. Posługując się śmiercią jako narratorem przedstawił Niemców-faszystów i Niemców-cywilnych obywateli. Bo nie należy wątpić, że i tacy byli. Zwykłe rodziny nie mające nic wspólnego z wyznaniami i wierzeniami Hitlera ginęły od bomb spuszczanych na nich w czasie nocnych nalotów wrogiej armii. Chłopcy pod groźbą śmierci wcielani do wojska. Matki i siostry czekające na ich powrót.
Pięćset dusz.
Ujmowałem je w palce jak walizki. Albo przerzucałem przez ramię. Tylko dzieci nosiłem z ramionach.
Najbardziej fascynująca jest właśnie ta narracja. Poglądy i obserwacje śmierci przyznającej, że lubi ludzi. Próbującej wytłumaczyć, że to nie ona zabija. Dlaczego się jej boimy? Przecież to życie jest okrutne, to życie sprawia nam wszystkie bóle, narzuca troski i cierpienia. To życie od nas odchodzi, porzuca nas. Zupełnie inna perspektywa pojmowania wszystkiego stwarza z nas słabe istoty z tendencją do utrudniania sobie wszystkiego.
Śmierć opowiada nam historię wielkiej życzliwości i nieprawdopodobnej przyjaźni w czasie i środowisku sprzyjającym zawziętości, walce i nienawiści. Stara się przekazać, że da się żyć w zgodzie ze sobą, nie ulegając ogólnym poglądom i pędząc za tłumem.
Kiedy śmierć pomnie przyjdzie – poprzysiągł sobie chłopiec – to dam jej pięścią po gębie.
Osobiście byłem dość wzruszony. Takie szczeniackie maniery.
Tak.
Spodobało mi się to. Nawet bardzo.
Książka jest napisana w charakterystyczny, lekko przegadany sposób. Wojna w tle, śmierć w narracji, a tu sobie płynie leniwie czas. Momentami była nużąca i miałam ochotę przeskoczyć kawałek dalej, ale zawsze, każdy taki fragment ostatecznie się wybraniał mądrym, albo chociaż zabawnym morałem.
Jak najbardziej polecam ją każdemu koneserowi literatury choćby dlatego, że jest o miłości do książek. Jest o poświęceniu i uznaniu wyższych dóbr. O wielkich czynach małego człowieka i jego dwóch naturach. Dobrej i złej. Bo obie siedzą w każdym z nas. Zmusza do refleksji, zmusza do przemyśleń i na pewno pozostaje w pamięci. Jest to bardzo dobra pozycja.
Moja ocena: 7/10
Trzeba przyznać, że podczas wszystkich lat rządów Fuhrera nikt nie służył mu bardziej lojalnie niż ja. Ludzie nie mają tyle serca(…).W rezultacie widzę, co w ludziach jest najlepszego i najgorszego.Widzę ich brzydotę i piękno i zastanawiam się, jak to możliwe, że te dwie rzeczy tak mocno ze sobą współistnieją. Ludzie mają jednak coś, czego im szczerze zazdroszczę. Mają dość rozumu, by umierać.
autor Markus Zusak
tytuł oryginału The Book Thief
wydawnictwo Nasza Księgarnia
liczba stron 496