La révolution!
Nadszedł czas na kolejny wpis z cyklu „Co dalej?”. To taki, w którym będę mogła bezkarnie rzucać cytatami jak z rękawa, więc trzymajcie się mocno 😉
Systematycznie, po każdym skończonym opowiadaniu piszę Wam, o czym będzie nowe. Tym razem pora na zmiany.
LA RÉVOLUTION!!!

?Moje życie jest w moich rękach. Dziś, swoimi wyborami zapisuję swoją przyszłość.? 

 Barbara Baraldi „Scarlet”

Pożegnaliśmy się z bohaterami „The Game of Lies”. Zakończyłam mniej cukierkowo niż planowałam i zapowiadałam pierwotnie. Oczywiście zostawiłam bohaterom w spadku szczęśliwe życie i otwartą drogę do jego realizowania, ale mniej więcej w połowie pisania zakończenia uświadomiłam sobie, że Game nigdy nie było cukierkowe. Mordowano, raniono, zdradzano i szydzono. Poczułam, że jeśli zrobię z Kate słodką małżonkę, to będzie to zupełnie niezgodne z wcześniejszymi rozdziałami. Przedstawiłam samo życie. Czy się to komuś podoba, czy nie, tak ono właśnie wygląda. Nic nie trwa wiecznie. Ktoś się rodzi, a ktoś inny musi odejść. Kate przeszła wiele, ale osiągnęła w końcu pełnię szczęścia z mężczyzną swojego życia. Ad popełnił straszny błąd i będzie go żałował do końca życia. Są rzeczy, których się nie wybacza. Sofía, cudem poczęte dziecko, zostanie w przyszłości taką osobą, jaką byłaby Kate, gdyby z jej drogi usunąć wszystkie tragedie. Będzie się czuła bezpieczna i będzie znała wartość miłości. Nostalgia i świadomość upływu czasu to dobre emocje na epilog.

Przyznać muszę, że zrobiłam sobie z tego opowiadania poligon szkoleniowy. Taki bieg przygotowawczy. Zaplątywałam wątki, komplikowałam sytuacje i szukałam rozwiązań. Być może momentami zalatywało nudą, ale musiałam sobie wszystko układać bardziej pod siebie niż pod wartkość fabuły. Dzięki temu wiem już co potrafię i tych mocnych stron muszę się trzymać. Wiem też nad czym muszę jeszcze popracować.

Nadszedł czas, kiedy trzeba ruszyć dalej. Trzeba sięgnąć wyżej i zapragnąć więcej. Mam marzenie. Znacie je. Lena mówi, że ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Wyobraźnię też mam. Co mnie może powstrzymać? Strach przed porażką? Porażka mnie zrani, zniechęci i pewnie zamknie na długi czas, ale czy powstrzyma? Nie sądzę. Jak coś nie wypali, to z podkulonym ogonem przyjdę do Was po miłe słowo 🙂

?Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość.?
Woody Allen

Od dzisiaj zaczynam wprowadzać w życie kolejne z moich postanowień noworocznych. Namawiałyście, zapewniałyście, że sobie poradzę, więc biorę się w końcu za tę książkę. Od jakiegoś czasu mam już bardzo pobieżny szkic całego projektu, w którym pomagają mi jak na razie dwie osoby. Mój mąż, którego najzwyczajniej w świecie nie mogło przy tym zabraknąć i Wierna (alias Sokole Oko), która wyczaja wszystkie błędy mogące ośmieszyć mnie przed potencjalnym wydawcą. Wiele słyszałam o trudnościach związanych z debiutem literackim, ale póki nie przekonam się na własnej skórze, nie będę mogła się wypowiedzieć w tym temacie dokładniej. Na obecnym etapie mam nadzieję, że w ogóle ktoś zwróci na mnie uwagę. Dopiero później będę się martwiła, żeby mnie nie drukowali na papierze toaletowym.
Moje pierwsze książkowe podejście będzie oparte na… (teraz drogi Boże możesz się śmiać) fanfiku mojego własnego opowiadania… Nie chcę się wdrażać w szczegóły, ale mój próżny mózg z taką lubością umiłował sobie pewną fabułę, że rozwinął ją, pozwolił jej dojrzeć i oto powstało coś zupełnie, ale to zupełnie innego od pierwowzoru. Być może domyślacie się o które opowiadanie chodzi i zapewne macie rację, ale nie machajcie na nie ręką, bo ciężko będzie Wam rozpoznać starych bohaterów.

?Nieważne, jakie decyzje podejmujesz, i tak nieubłaganie dążysz do swojego przeznaczenia. Jego nic i nikt nie zmieni. Jest ci pisane od początków świata?
Katarzyna Berenika Miszczuk  „Ja, anielica”

Przejdę już może do wątku, który zapewne interesuje Was najbardziej. Co dalej z MyStory? MyStory idzie na, jak mi się wydaje, zasłużony urlop. Nie da się łapać dziesięciu srok za ogon. Nie da się robić tysiąca rzeczy i czegoś nie schrzanić, a dla mnie w tym co robię nie ma rzeczy mniej i bardziej ważnych i niczego nie wolno lekceważyć. Od właściwie zaraz (jak tylko nadrobię wszystko u Kajjki) biorę się za pracę nad książką. Postaram się w tym czasie uaktywnić dział myLife, gdzie będę Wam opowiadała co słychać i może sprzedawała jakieś smaczki z książki i myBooks, bo przecież czytać będę nadal 🙂 Blog będzie funkcjonował bez przerwy.

I teraz napiszę coś, co nie do końca spodoba się mojemu mężowi 🙂 Bardzo chciał, żebym skoncentrowała się w pełni na książce, ale musi zrozumieć, że uzależniłam się od Was i od blogowego pisania.

Wrócę z nowym opowiadaniem, ALE!!!
Nie będzie to już żadna rozbudowana historia. Nie będę Was karmiła byle czym, ale kolejne opowiadanie/opowiadania będą już raczej w stylu krótkich, niezobowiązujących nowelek. Ot tam takie wesołe historyjki. Pani X spotyka pana Y i przeżywają jakąś ciekawą przygodę. Będzie to miłe, wesołe i leciutkie. Coś, co oderwie Was od codzienności. Na pierwszy ogień poleci oczywiście koncepcja Softly, tak jak obiecałam. Opowiadania nie znikną, zmieni się ich forma.
Zrozumiałam, że to co piszę teraz, to dużo za dużo na bloga. Jeśli ma mi to sprawiać przyjemność muszę angażować w niego mniej siły i mniej czasu, bo to co robiłam do tej pory mnie troszkę przerosło. Kiedy polecą nowości? Nie wcześniej niż wiosną. Muszę się dobrze ułożyć z książką. Będzie mi się trudno przestawić, ale taka cena za ruszenie się do przodu…

Zapewne jest jeszcze wiele rzeczy, które miałam napisać, a jednak mi wyleciały. Mam nadzieję, że cokolwiek się będzie działo zajrzycie tu od czasu do czasu. Ja nie zniknę 😉

Całuję mocno!

?Gatsby wierzył w zielone światło, w orgiastyczną przyszłość, która rok po roku ucieka przed nami. Wymknęła się nam wówczas, lecz to nie ma znaczenia – jutro popędzimy szybciej, otworzymy ramiona szerzej…”
Francis Scott Fitzgerald  „Wielki Gatsby”

 

Agencja Reklamy Arte Studio