

Lucky day!!
Jak to mam w zwyczaju dzielę się z Wami moimi smutkami i radościami, porażkami i zwycięstwami, a także zwykłymi głupotami, które wciskamy w przegródkę: ploty 😉 Dzisiaj chciałam się nieskromnie pochwalić, że zostałam jedną z pięciu laureatów konkursu organizowanego przez LubimyCzytać.pl. Wspomnę może tylko, że LC jest jednym z dwóch portali, bez odwiedzenia których nie potrafię odejść od komputera. Odkąd jestem jego stałą bywalczynią moja wiedza w zakresie literatury powiększa się niczym dziura ozonowa nad naszymi głowami. Niby jest, ale nikt jej nie widzi 😀
Tak na poważnie to naprawdę interesujące miejsce. Nie tylko z fajnymi artykułami i profesjonalnymi recenzjami, ale również opiniami zwykłych szaraków jak ja. Znalazłam tam masę, ale to masę tytułów, które poumieszczałam na tematycznych regalikach. W zasadzie to jedyne miejsce, gdzie moje książki, choć tylko wirtualne (jak te pomidory od Kajjki) są uporządkowane. Bo w domu miejsca zabrakło i trza nogą do szafy upychać 😀
Zadnie konkursowe brzmiało następująco:
Być może wszyscy są na Twoje skinienie, a może musisz uważać na każde swoje słowo i gest. Może masz wszystko, a może żyjesz w złotej klatce? Jaką przyszłość masz przed sobą? Czy w ogóle masz jakiś wybór? Jak to jest być wychowanką szefa gangu?
Największym bólem i niesprawiedliwością było to, że praca nie mogła przekraczać 2000 znaków. Nie da się pisać takich krótkich opowiadań! Najpierw napisałam całość tak krótko jak się dało, a później skróciłam o połowę. Kiedy już skróciłam o połowę okazało się, że jest 4000 znaków, więc ciachnęłam następną połowę… Ale efekt jak się okazało był zadowalający 🙂
Nagrodą jest książka Mingmei Yip „Uwodzicielki”.
Oczywiście recenzja pojawi się na łamach MS.
A oto moja praca:
„Córka Szefa”
Parkują tu fury, jakich w życiu nie widzieli w tej zakichanej wiosce, a jednak to najbardziej obskurny bar na świecie. Jedyne miejsce gdzie gliny przychodzą i z klapkami na oczach oddają się chlaniu, bilardowi i łapaniu za tyłki kelnerek. Na koszt firmy, oczywiście!
– Cześć, Wisienko! – krzyczy do mnie wytatuowany barman.
– Siema, Kapsel – opieram się łokciem o lepki z brudu blat. – Tatko u siebie?
– Szef gra z Riperem.
Ok. Idę się przywitać. Ludzie, jak Morze Czerwone, rozstępują się na boki. Tłok nigdy mi nie przeszkadza, bo traktują mnie tu jakbym raziła prądem, albo była arabską księżniczką, której dotknięcie grozi ścięciem. Nawet w sklepie obsługują mnie bez kolejki i nikt nie gdera. To popieprzone, ale cholernie wygodne.
Mijam prostą drogę do długiego, ciemnego korytarza, na końcu którego ochroniarz otwiera mi zdezelowane drzwi. Tutaj klimacik się zmienia. Tutaj śmierdzi szmalem i ocieka luksusem.
– Cześć, Tatku – podchodzę do stolika i całuję Go w policzek.
– Co załatwiłaś?
Racja! Najpierw obowiązki, a później czułości. Nie jest moim prawdziwym ojcem, ale osobą, która sprawiła, że jestem kimś, a moje życie ma sens.
– Spotkam się z nim dzisiaj w nocy na tamie.
– I?
– I mam kilka pomysłów jakby go przekonać.
– Dobrze – uniósł głowę oddając mi całusa. Riper puszcza mi oko. Znaczy to: „dobra robota”. Riper jest moim najlepszym kumplem, a w naszej Rodzinie zajmuje się… sprzątaniem.
– Idę się teraz kimnąć, bo mam nocną zmianę.
– Spotkasz się z nim w czasie pracy? – pyta Tatko.
– Wiesz, że wtedy robię najlepsze wrażenie.
Śmieje się grubym, zachrypniętym głosem i klepie mnie w biodro, popychając w stronę klatki schodowej. Od razu wraca do kart.
Kiedy znajduję się już w swoim pokoju patrzę na uniform rozwieszony na wieszaku, w otwartych drzwiach szafy. Marynarka z solidnej granatowej gabardyny, pagony na ramieniu i blaszka na piersi. Wybucham śmiechem padając na łóżko. Zawsze robię najlepsze wrażenie, kiedy załatwiam sprawy Tatka w czasie pracy…
2000 znaków co do ostatniej kropeczki…
Pytanie do Was: o kim myślałam pisząc to?? Ciekawa jestem kto się od razu domyśli 🙂