

Książkowe TOP 5 w 2015 roku!
W 2015 roku przeczytałam zdecydowanie zbyt mało książek niż zamierzałam. Był to dla mnie tak intensywny i barwny rok, że w ogóle nie dałam rady przeskoczyć swoich książkowych postanowień. Choć 2016. zapowiada się jeszcze intensywniejszy w przeżycia, solennie postanawiam poprawę.
Swoje TOP 5 nie wybrałam na podstawie ostatecznych ocen, jakie wystawiam na koniec recenzji, a uczuć, jakie żywię wobec książki jakiś czas po przeczytaniu. Emocje jakie budzi we mnie samo wspomnienie danej pozycji stały się podstawą do umieszczenia jej na odpowiednim miejscu.
Wszystkie tytuły są podlinkowane do recenzji.
Oto moje książkowe TOP 5 w 2015 roku!
Miejsce 5.
„Sześć dni w Leningradzie” Paullina Simons
Cykl „Jeźdźca miedzianego” ma wiele fanów i przeciwników. Ja należę oczywiście do tych pierwszych. Od pierwszego kontaktu z tą książką stałam się również zapaloną miłośniczką Paulliny Simons, z którą nawiązałam kontakt i dzięki temu wiem, że wiosną przyszłego roku odwiedzi Polskę.
„Sześć dni w Leningradzie” było dla mnie niezwykle wzruszającą i pełną nostalgii podróżą przez stronice „Jeźdźca…”. Można by to porównać do spaceru po planie ukochanego filmu, gdyby nie świadomość, że groby obrońców Leningradu nie są atrapą. Poznałam „od kuchni” ważne sceny z książki i dowiedziałam się jakie uczucia towarzyszyły w trakcie ich tworzenia. Rosyjska rzeczywistość po dziś dzień jest lodowato nieprzystępna. Dało mi to również możliwość bliższego poznania ulubionej autorki. Dowiedziałam się co inspirowało ją do poszczególnych powieści. To bardzo ciekawa opowieść, choć jeśli ktoś nie czytał „Jeźdźca…” będzie chyba bez wyrazu.
Miejsce 4.
O tę pozycję walczyły trzy książki. „Love, Rosie” Cecelii Ahern, „Wariatka z Komańczy” Marii Nurowskiej i „Jeśli się odnajdziemy, kotku” Wioletty Sawickiej.
Choć Maria Nurowska zachwyciła mnie i uważam jej bohaterkę za jedna z najciekawszych postaci literackich, a Wioletta Sawicka dała niezapomnianą lekcję jak żyć w zgodzie z samym sobą, to jednak najbarwniej wspominam Rosie.
„Love, Rosie” Cecelia Ahern
Historia Rosie jest pozornie leciutką historyjką opowiadającą o losach zbuntowanej nastolatki, a później kobiety szukającej miejsca w życiu. Daje wspaniałą lekcję tego jak bardzo nie doceniamy prawdziwego skarbu jeśli mamy go w zasięgu ręki. Dopiero jeśli coś stracimy uświadamiamy sobie jaką miało to wartość. Przygody Rosie często są nieprawdopodobne i zupełnie szalone, a jednak wartości wypływające z każdego morału niemal namacalnie ocierają się o prawdziwe życie.
Miejsce 3.
„Ciemność płonie” Jakub Ćwiek
Książka, która w niezaprzeczalnie mistrzowski sposób ubiera rzeczywistość w ponurą fikcję horroru. Akcja dziejąca się na Dworcu Głównym w Katowicach nadaje szorstkiego realizmu. Grupa dotkniętych tylko tam znajduje schronienie przed palącym mrokiem. Dla ratowania życia decydują się na życie w nędzy jako bezdomni. Klimat, jaki zaciska się z każdą niepozornie wyglądającą stroną zasługuje na wielkie brawa.
Miejsce 2.
„Dopóki nie zgasną gwiazdy” Piotr Patykiewicz
Szczerze powiedziawszy jestem piekielnie dumna, że Polak potrafi napisać tak cudowną scenerię postapokaliptyczną. Świat ogarnięty wieczną zimą, pojedyncze osady ludzkie umieszczone na stokach gór komunikują się za pomocą sygnałów świetlnych i przerażający wróg podpełzający coraz bliżej domostw. Książka nie tylko wciąga w tą mroźną rzeczywistość, wprawiającą o zimne dreszcze, ale również porywa do niesamowitej, karkołomnej przygody z zakończeniem otwartym na kontynuację, na którą bardzo liczę.Miejsce 1.
Tutaj znowu stoczona została walka. Dwie książki, które mnie wzruszyły i które będę wspominała bardzo ciepło jeszcze długo w przyszłości. Pierwszą był „Bellagrand” Paulliny Simons drugą „Słowa pamięci” Rovan Coleman. Wygrał:
„Bellagrand” Paullina Simons
To dosyć kontrowersyjny wybór, ponieważ Bellagrand jest kontynuacją „Dzieci wolności” które nie podobały mi się w ogóle. Posiada jednak wszystkie atrybuty mojego ukochanego typu powieści. Nostalgię, epickość otoczenia, paniczne próby łapania szczęścia, piękną, czystą miłość i bolesne niezrozumienie. Tragiczne zakończenie tylko dominuje efekt łamania serca, a ja uwielbiam, kiedy książka porzuca mnie ze złamanym sercem. Dlatego w tym roku największego lajka daję właśnie tej (tak bardzo niedoskonałej) pozycji.
Przyznaję, że choć nie przeczytałam zbyt wiele niełatwo było wybrać tego debeściaka. Do tej pory nie mam przekonania czy to aby na pewno ta książka jest najlepsza, bo jest to bardzo subiektywne odczucie. Zależy od nastroju i kąta spojrzenia. W ogóle to dużo łatwiej byłoby napisać TOP 10, albo nawet 20…
A jakie są Wasze typy? Polecicie coś, co mogłabym przeczytać w przyszłym roku? Jakiegoś swojego ulubieńca? A może sami też macie taki spis najlepszych przeczytanych w 2015 roku książek?