Obieramy Kierunek Avonlea!

Wpis będzie dotyczył poniekąd Ani Shirley, ponieważ nie da się opisać osoby, którą chcę Wam przedstawić, nie wspominając o rudowłosej towarzyszce dziecięcych marzeń.
Po raz pierwszy spotkałam Anię w szkole podstawowej. „Ania z Zielonego Wzgórza” była pierwszą i jedyną lekturą, którą przeczytałam trzy razy, a na lekcjach cytowałam fragmenty z pamięci (na drugim miejscu jest „Pan Tadeusz” – przeczytałam go dwa razy). Później pisałam całe wypracowania i opracowania z Ani, mimo że nie były zadawane. Nieświadomie właśnie wtedy tworzyłam swoje pierwsze opowiadania, ponieważ z perspektywy czasu widzę, że nie było to nic innego jak fan fiction.
Oficjalnie jej kariera w moim życiu skończyła się po egzaminie do liceum, kiedy to napisałam wypracowanie na temat „Spotykam mojego ulubionego literackiego bohatera”. Tak, tak. Egzamin był dla mnie rozkoszny, bo przez większość czasu gadałam z Anią 🙂 Nieoficjalna wersja jednak jest taka, że Ania jest ze mną do tej pory i do tej pory świetnie się dogadujemy 🙂 Dogadujemy się doskonale, a dziękować za to mogę jedynie Beacie Kobierowskiej, u której przeczytałam o akcji Czytamy Anię. Przystąpiłam do niej i swoim tempem, poza terminem delektuję się lekturą 🙂

PEI5

 

Uwielbiam wylewać swoje myśli na „papier”, co niektórzy nazywają laniem wody, więc już wracam do tematu. Chciałam Wam dzisiaj przedstawić kogoś absolutnie niesamowitego, kto przez kilka ostatnich dni wessał mnie przez ekran komputera do nieprawdopodobnego miejsca, jakim jest jego świat. Otoczył mnie niepowtarzalnym klimatem pasji, spełniania marzeń, radości i ciepła i co najlepsze było w tym dużo fan, ale prawie żadnego fiction!

PEI Day 2 050

Bernadeta Milewski, założycielka blogu „Kierunek Avonlea”, jest podobnie jak ja osobą uwielbiającą i hołubiącą swoje marzenia. Sam blog to wynik nieustającej i niegasnącej pasji jego autorki do figlarnej Ani Shirley. Bernadka z każdym swoim wpisem zabiera nas do krainy marzeń, która jak się okazuje istnieje naprawdę. Przybliża nam postać Lucy Maud Montgomery, która tworzyła swoje jakże znakomite dzieła na pięknej Wyspie Księcia Edwarda, w Kanadzie. Tam właśnie Bernadka wyjechała na tegoroczne wakacje. To była jej czwarta wizyta w ojczyźnie Ani i Maud. A może powinnam napisać Maud i Ani 🙂 Znalazła sobie na Wyspie Jej Wymarzony Domek, który widać na powyższym zdjęciu. Zakochała się w nim od pierwszej chwili, a co ciekawsze okazało się, że prawdziwy Wymarzony Domek Ani (książkowy) ulokowany był gdzieś w jej sąsiedztwie 🙂 Wydaje Wam się to zakręcone? Wiem. Mogę pisać troszkę chaotycznie, ponieważ Bernadka jest tak bogatą osobowością, że właściwie nie wiadomo od czego zacząć i jak skończyć. W czasie krótkiej korespondencji, jaką ze sobą prowadzimy, poznałam naprawdę ciepłą, gorliwą osobę, mającą dar rozprzestrzeniania swojej energii na wszystko, czego się dotknie. Niejednokrotnie poddałam się jej urokowi odpływając w najgłębsze zakątki wyobraźni.
Moi drodzy, tylko u Bernadki możemy obejrzeć prawdziwe Zielone Wzgórze, tylko z nią możemy iść na spacer Aleją Zakochanych i Lasem Duchów. Tylko ona pokaże nam najciekawsze ujęcia Jeziora Lśniących Wód i latarnię kapitana Jima. Zabierze nas na cmentarz, gdzie będziemy mogli podziękować L.M. Montgomery za pięknie ukształtowane myśli. Ale przede wszystkie tylko u niej czuć namacalną moc marzeń. Kiedyś coś sobie wyśniła i realizuje to niestrudzenie. I jeśli się zagłębicie w tym jej świecie, poczujecie siłę do realizowania własnych planów. Bernadka jest bardzo gościnną osobą, która się cieszy mogąc komuś sprawić radość. A mnie sprawiła tak wielką, że mało się nie rozpłakałam przy biurku w pracy. Oto co od niej dostałam:

1a


2

Kiedy dotarła do mnie pocztówka z Zielonego Wzgórza… no cóż, piałam z zachwytu!! Nie posiadałam się z radości umieszczając ją w widocznym miejscu na biurku. Uśmiecham się do niej za każdym razem jak na nią spojrzę. Te, które czytały serię o Ani, a później odwiedzą Bernadkę, doskonale zrozumieją o czym mówię. To tak, jakby nagle nadeszła przesyłka ze Śródziemia, albo Hogwartu! Istne szaleństwo, w którym cała szczęśliwa biorę udział 🙂

Nie polecam Wam byle kogo. Właściwie niewiele polecam, bo niewiele blogów śledzę. A nie polecę tego, czego nie znam i nie jestem pewna. Poleciłam jak na razie Kajjkę, która również jest moją drogą sieciową psiapsiółą (wiem, że nienawidzisz tego zwrotu, ale to tak z miłości 😉 ), a teraz polecam Wam Bernadkę. Fantastyczną, ciepłą i rażącą pasją i radością osobę.

Oto zdjęcia jej autorstwa, którymi raczyła mnie przez kilka dniu pobytu na Wyspie Księcia Edwarda. Obłędnie piękne miejsce!

 


PEI 2013 Day 1 056


Day 4 Green Gables, Haunted Wood 285

PEI day 4 046 -

PEI 2014 Day 1 205

PEI

PEI1

PEI2

PEI3

PEI Day 5 Avonlea Village 201


PEIokł

Dom za drzewami to Zielone Wzgórze, a ostatni to Wymarzony Dom Bernadki. I te czerwone plaże… Napatrzeć się nie mogę! Wspomnieć jednak należy, że zdjęcia są tylko dodatkiem do wspaniałych opisów emocji, jakie towarzyszyły poznawaniu tych miejsc. Więcej zobaczycie na: Kierunek Avonlea.
A Tobie, Bernadko, dziękuję i szybko się od Ciebie nie odczepię :*

Wszystkie zdjęcia (poza zdjęciami pocztówki) pochodzą ze strony „Kierunek Avonlea” i zostały wykorzystane za zgodą autora.

Agencja Reklamy Arte Studio