

Wieczór pełen akcji
Właśnie wróciłam z kina z filmu: Need for Speed, reżyserii Scotta Waugh. Rzadko pisuję o moich kinowych wydarzeniach. W zasadzie robię to drugi raz. Za pierwszym zaklinałam, żebyście nie szły na Supermana, z którego wyszłam w połowie 🙂 Tym razem z innej beczki. Nie wyszłam, a wręcz miałam się ochotę przypiąć pasami do fotela! Mam aż trzy powody, żeby napisać o tymże filmie. Oto one.
1.
Kto grał w Need for Speeda ręka w górę. Ja grałam. Przyznaję bez bicia nie szło mi zupełnie. Wszystkie słupki i barierki nakierowywały mnie na właściwą drogę, ale różowe Lambo było ;D Jeśli ktoś jest fanem – film jest fantastyczny!! Szczerze polecam, dawno się tak dobrze nie bawiłam. Trzyma w napięciu, bawi do bólu brzucha, a poczucie realizmu wgniata w fotel. Takie moje zdanie, chociaż zapewne jak się tu nawinie jakiś pan, to może się nie zgodzić 🙂 Odzwierciedla grę mistrzowsko. Odtwórca roli głównej, Aaron Paul, którego znam z serialu Breaking Bad – bomba! Wiecie co powinien zrobić? Wziąć Leo za rękę i iść po Oscara. Ot co. Poznałam również nową aktorkę, której fanką chyba już pozostanę. Cieszę się, bo mało mam młodych idolek. Imogen Poots. Warta uwagi.
2.
Już kiedy mam o tym pisać chce mi się wyć ze śmiechu. Film był ciekawy z jeszcze jednej przyczyny, a w zasadzie aktorki. Panie i panowie, ladies and gentelmen, dziewczęta i chłopcy… Dakota Johnson!!! Czyli nasza zabójcza Anastasia Steele! Przepraszam za ewentualne błędy, ale popłakałam się ze śmiechu! W filmie gra Anitę. Taką hot laskę! Szczerze? Gdyby ją przebrali za spoconego kierowcę TIRa (z całym szacunkiem do tych normalnych kierowców TIRa) sprawdziłaby się równie „hot”. Nie mogę się powstrzymać przed złośliwościami, więc co najwyżej przeskoczcie ten punkt. Jest bezosobowa, bezpłciowa i taka okrutnie nijaka, że wcale się nie dziwię, że ostatecznie nikt jej nie chciał.
3.
Każdy kto jest fanem tego typu rozrywek nie mógł na swojej drodze pominąć serii Fast and Furious. I chyba każdy kto obejrzy NfS chociaż przez chwilę pomyśli o kolejnej części Szybkich i Wściekłych. A kto pomyśli o tej wielkiej, wspaniałej rodzinie kochającej wysokie obroty z uciskiem w gardle wspomni Paula Walkera, którego zabrakło przy produkcji. Teraz ściga się w niebie… Paul odszedł w listopadzie zeszłego roku, ale do tej pory jest to dla mnie niezrozumiałe. Jak? Po co? W jakim celu? Tego się niestety nie dowiemy. W każdy razie uwielbiałam zawsze uśmiechniętego, pogodnego aktora i właśnie takim go zapamiętam.
Buziaki!!!